Marszałek dużo mówi o interesach. A ja mam wątpliwości, czy nasi parlamentarzyści naprawdę budowali koalicję w sprawie Nord Stream w Zambii, Tanzanii, Bangladeszu i Rwandzie. Jaja sobie pan robi? Co „propolskiego” można tam załatwić?
Z dokumentów wynika, że był jeden (słownie jeden) poseł, który okazał się w porządku i jego egzotyczny wyjazd kosztował podatnika 0 (słownie zero) zł. Grzegorz Długi z Kukiz’15 pojechał za swoje. W przeciwieństwie do posłanek Kloc, Kruk i Bubuli (PiS), Kamińskiej i Munyamy (PO), Sawickiego (PSL) oraz bojowniczki o demokrację i równość kobiet (byle dobrze płatną) Joanny Schoering-Wielgus (do niedawna Nowoczesna). Oni bez krępacji wzięli na te wyjazdy od 7.5 tysiąca zł do nawet 23 tysięcy złotych. Jako podatnicy i wyborcy, mamy oczywiście nadzieję, że im się podobało.
Dziwi mnie tylko brak wśród tych najbardziej egzotycznych podróżników posła Andruszkiewicza. Choć gdyby podróż samochodem, a nawet motorowerem do Zambii brzmiała realnie, pewnie i tu chapnąłby kilometrówkę.
Panie Marszałku, w 2020 roku przypada ważne święto 40-lecia parlamentaryzmu w Zimbabwe. Polskich polityków nie może tam zabraknąć. Jest wiele „propolskiej” roboty do zrobienia na miejscu. A najbardziej propolską z robót byłoby wysłanie większości naszych parlamentarzystów (z wszystkich partii, ponad podziałami) do Zimbabwe i zablokowanie im prawa powrotu.
Panie marszałku, a tak bardziej serio, to niech pańscy walczący „propolsko” politycy, na następny egzotyczny wyjazd do Afryki wezmą polskich rolników, którzy wczoraj protestowali w Warszawie. Niech pokażą im, co może ich jeszcze czekać w kraju, w którym zachodnie koncerny przy obojętności, a niekiedy współdziałaniu lokalnych elit nieustannie robią miejscowych rolników w konia.