Mirosław Skowron

i

Autor: Anna Garwolińska Mirosław Skowron Redaktor działu Opinie Super Exrpessu

Mirosław Skowron o pojawieniu się zagranicznych kolei w Polsce: Ile można stracić?

2018-07-23 9:05

W weekend mignęła mi informacja o "otwarciu rynku kolejowego” na transport pasażerów przez firmy zagraniczne. Zaczęli Czesi, a informacja była podana w tonie granatem oderwanym od publicystyki lat 90 i zachwytów nad pierwszymi prywatyzacjami. Ja mam jednak tak, że kiedy słyszę polskich polityków mówiących o szansach i nadziejach, coś każe mi automatycznie zapytać o zagrożenia i koszty. Zupełnie jak w przedwojennym skeczu „Sęk”, w którym Goldberg pyta Rappaporta, ile można stracić na tym, na czym on mówi, że można zarobić…

Polskie doświadczenia z „komercjalizacją służby zdrowia” i pilnowaniem nienazywania rzeczy po imieniu przez „rozgrzanych sędziów” sugerują, żeby za nic w świecie nie ufać takim eksperymentom. W służbie zdrowia polegało to na, jak to się ładnie mówiło „prywatyzacji zysków i upaństwowieniu strat”. Ze szpitali wyciągano do prywatnych klinik to, co najlepiej płatne i dochodowe, a to co nierentowne pozostawiano w publicznej.

Nic mnie nie przekonuje do tego, że na kolei miałoby to wyglądać inaczej.

Prywatne firmy zainteresowane są siłą rzeczy nie przewozami między Chełmem a Białymstokiem, ale trasami typu Warszawa-Gdańsk czy Katowice-Kraków. Łatwo też sobie wyobrazić sytuację, gdy nieobciążone deficytowymi przewozami firmy stosują dumping przy przetargach, a PKP likwiduje kolejne, lokalne trasy by nie upaść.

Usługi publiczne wymyślono generalnie nie po to, żeby trzaskać na nich kokosy, ale by służyły ogółowi. I prosty, ale genialny plan polegał na tym, żeby trasy (lub operacje) bardziej dochodowe, uzupełniały budżet tych deficytowych. W tej sytuacji dodatkowo irytuje mnie, że kiedy polskie firmy i pracownicy korzystali z szans jakie otwarty rynek dawał przy przepisach dotyczących tzw. pracowników delegowanych, to Niemcy i Francja zareagowały natychmiast i otwarty rynek się skończył. Kiedy pojawiło się jednak coś, co opłaci się Deutsche Bahn, to otwarty rynek znów na sztandary wrócił.

Dodatkową ostrożność nakazuje mi to, że przy najnowszej „liberalizacji” majstrował Janusz Lewandowski, obecny europoseł PO i były eurokomisarz. Pamiętam jego obietnice, jako ministra z lat 90, kiedy przy prywatyzacji też mówił głównie o szansach. Nie muszę dodawać, że w przerażającej ilości fabryk, przed którymi „otwierał szanse” hula dziś wiatr lub deweloperzy.

Żałuję, że zamiast komercjalizacji służby zdrowia czy transportu, nikt nigdy nie wpadł na pomysł, by skomercjalizować wreszcie żyjącego od 30 lat z publicznych pieniędzy posła Lewandowskiego i jemu podobnych.