Nie jestem zdumiony tym, jak odebrał to Wałęsa. W jego przypadku będę zdumiony, jeżeli pierwszy raz do 30 lat powie coś sensownego. Jestem zdumiony tym, jak wielu ludzi polityka zaczadziła na tyle, że rzucą się z rozpaczliwą nadzieją na byle bzdurę i zinterpretują ją (w obie strony) po swojemu. Czekam tylko, aż „obrońcy demokracji” zaczną wierzyć, że kiedy puszczą „I Can’t Get No Satisfaction” od tyłu, to usłyszą „Kon-sty-tu-cja! Kon-sty-tu-cja!”.
Skoro debata publiczna w Polsce weszła już w takie opary absurdu, nie wiem dlaczego jeszcze się mitygować i nie pójść na całego. Powinno się ogłosić, że pyton z Konstancina uciekł, bo nie mógł znieść „dusznej atmosfery” w Polsce i co sił w ogonie pełznie ku jakiemuś wolnemu krajowi. Na znak sprzeciwu wobec PiS-owskiej dyktatury grupa nastolatków w Tajlandii weszła do jaskini i trzeba ich było stamtąd wyciągać siłą. Rozbici kaczystowskim „łamaniem wolności” odpadli z Mundialu Leo Messi i Cristiano Ronaldo. Nie mówiąc już o reprezentacji Rosji, która przestała strzelać karne, bo nie spodziewała się po rządzie w Warszawie pogwałcenia trójpodziału władz.
Nie trzeba chyba dodawać, dlaczego na mistrzostwach demonstracyjnie dali ciała polscy piłkarze. Oczywiste jest, że musieli odpaść z turnieju wcześniej bo bali się, że wracając do kraju po fazie pucharowej sędzia Gersdorf przestanie być Pierwszym Prezesem Sądu Najwyższego.
W sprawie „łamania konstytucyjnych wolności” pod koniec meczu z Japonią piłkarz Grosicki wykonał nawet tzw. sit-in protest. A na koniec, już po wszystkim, narzeczona Grzegorza Krychowiaka pokazała palcem, gdzie Krychowiak i jego koledzy mają obecną "dyktaturę"...