No nie wiem, nie wiem… Woody Allen odnosząc się kiedyś do podobnych analiz wywodzonych z freudowskich teorii stwierdził: „wiem, że tysiące Chińczyków noszą tradycyjne warkocze, ale nie jestem przekonany, że podświadomie chcą być kobietami”.
W tych teoriach doceniam jednak pewną logikę, która pozwala na bardzo twórcze, wręcz rewolucyjne spojrzenie na wiele aspektów naszej rzeczywistości.
Weźmy naszych lewicowców gadających o swojej walce z nacjonalistami i nazizmem. Czy to może oznaczać, że sami skrycie marzą o ogoleniu głów na łyso i budowaniu państwa białej rasy? Co antyklerykałowie walczący z Kościołem tak naprawdę chcieliby być biskupami, tylko to wypierają? A feministki? Czy krytykują dominację mężczyzn bo każda z nich nie marzy o czymś innym, niż znalezienie się pod butem wielkiego, brutalnego, a najlepiej niedomytego chłopa?
To może działać także z drugiej strony. Czy Janusz Korwin-Mikke jeżdżąc nieustannie po socjalistach tak naprawdę nie marzy o tym, żeby ruszyć w Polskę i upaństwawiać i kolektywizować wszystko co mu wpadnie w ręce? Czy przeciwnicy Islamu, kiedy nikt nie patrzy, nie rzuciliby się z chęcią na podłogę by bić pięć razy dziennie pokłony w stronę Mekki, ale po prostu to wypierają?
Czy mój redakcyjny kolega nietolerujący koperku i Urzędu Skarbowego po cichu ten koperek hoduje, a syna chciałby wychować na poborcę podatków?
A może Hanna Gronkiewicz-Waltz publicznie odcinająca się i głośno krytykująca złodziejską reprywatyzację w Warszawie, tak naprawdę po cichu…
A nie, to może nie jest akurat najlepszy przykład.