Premier Kopacz była aktywniejsza i przynajmniej na początku bardziej merytoryczna. Beata Szydło spokojniejsza, i mniej napastliwa. Obie panie miały jednak w tej debacie przekonać niewielką grupę wahających się, że są spokojnymi, zrównoważonymi politykami, którym warto oddać rząd na najbliższe cztery lata. Przekonać, że nie tracą nerwów. Ewa Kopacz zaczęła dobrze, lepiej od rywalki (celny cios konstytucją PiS), była bardziej merytoryczna, ale z każdą chwilą zaczynała popełniać te same błędy, które popełniali politycy Platformy w poprzednich wyborach i debatach. Owszem, wyborcy lubią, gdy ktoś jest pełen energii. Nie lubią jednak, gdy oznacza to przerywanie rozmócy, wchodzenie mu w słowo. W poprzednich kampaniach wielu odbierało to po prostu jako chamstwo.
W drugiej części debaty Ewa Kopacz pokazała, że pewne błędy politycy PO mają już we krwii. Ileż razy powtarzano, że nie powinno się odpływać w propagandę sukcesu i wmawiać ludziom, że w Polsce żyje się wszystkim coraz lepiej i liczą się z nami w Europie? Dodatkowo podbudowane kuriozalną zapowiedzią, że młodzi „zaczną zarabiać jak ich rówieśnicy na Zachodzie”. Że nie powinno się straszyć pańtwem wyznaniowym i generalnie straszyć PiS-em bo to nie działa i stało się nudne? Że po wymienieniu całego katalogu afer z 8 lat rządów Platformy, rzucanie jedną „aferą SKOK” brzmi dość słabo, bo opozycji afery zarzucać trudniej, nie mówiąc o poziomie skomplikowania tego akurat przypadku? Widocznie, żeby to zrozumieć, Ewa Kopacz musi przegrać wybory osobiście, bo porażka Komorowskiego wystarczającą nauczką nie była.
Zobacz: Zdaniem redaktora: Gazowa propaganda Kopacz
Szefowa PO podkładała się zatem rywalce dość często, ale Beata Szydło reagowała słabo i nie umiała tego wykorzystać. Owszem, była spokojna. Tyle, że to jest jej natura, a nie założenie taktyczne. Ona będzie spokojna nawet wtedy, gdy zacznie płonąć jej mieszkanie. Nie umiem pozbyć się wrażenia, że zobaczyliśmy dwie kandydatki, które mimo wszystko pozostają może nie halabardnikami polityki, ale aktorkami drugoplanowymi. I mają kłopoty z udowodnieniem, że będą umiały odegrać główne role. Przewaga Beaty Szydło polega na tym, że jej jeszcze nikt nie powiedział: „sprawdzam”. Ewa Kopacz miała to nieszczęście, że sprawdzaliśmy ją już przez rok.