Na Facebooku sugestie, że "Polacy zwariowali" i wpisy różnych "ludzi rozumnych" deklarujących, że "to nie jest już ich kraj". Ciekawą cechą tych Polaków, którzy uważają się za uosobienie demokratów i ludzi tolerancyjnych, jest bowiem to, że demokrację uznają tylko wtedy, gdy wygrywają ci co trzeba, a ich tolerancja kończy się w miejscu, w którym władzę przejmują ci, którzy myślą inaczej.
Naprawdę szczerze próbowałem dostrzec jakiekolwiek ślady "odkopaczania" Polski przez nowe władze. I wygląda to słabo. Na granicy nie powitały mnie szpalery umundurowanych działaczy PiS z owczarkami niemieckimi u boku. Warszawa nie jest obwieszona portretami prezesa. Ba, akurat w Warszawie nadal więcej portretów kandydatów PO, którzy jak zwykle zapomnieli po sobie posprzątać.
Zobacz: Kaczyński wygrał. Lis publikuje NEKROLOG. Przesada?
Co więcej, zamiast plotek o "deplatformizacji" słyszę raczej plotki o "deszydłoizacji" PiS, ewentualnie "deduizacji" tej partii. I o tym, że prezydent Duda stał się nowym Komorowskim, a jego środowisko nową Platformą. Trzy miesiące po przejęciu Pałacu Prezydenckiego pojawiły się przebąkiwania o zdradzie! Oraz plotki o nieustannych walkach między trzonem PiS, ludźmi Beaty Szydło i ludźmi prezydenta o konkretne stanowiska w rządzie (o walce o MSZ piszemy na str. 3 w dzisiejszym "Super Expressie").
Czym to się może skończyć? Mam pewną sugestię. Wiadomo, że Platforma jest dziś słaba. Nie ma przywódcy. A co, jeżeli słabą Ewę Kopacz zastąpiłby w roli lidera opozycji prezydent Andrzej Duda? Wywodzi się z Unii Wolności, a ze strony co twardszych działaczy PiS słyszę, że jest zbyt miętki, niezdecydowany i podlizuje się salonom. Idealne cechy dla lidera opozycji antykaczyńskiej!
Jarosław Kaczyński też powinien to poważnie rozważyć. Przeszedłby wówczas do historii polityki jako pierwszy człowiek, który doprowadził do niemal jednoczesnego wyboru zarówno rządu, jak i opozycji, i to jak najbardziej demokratycznymi metodami!