Piotr Zychowicz i mój redakcyjny kolega Paweł Lickiewicz siedząc wygodnie na kanapach w bezpiecznym kraju, korzystając z 70-letniego dystansu mędrkują o tym, jakimi idiotami i bandytami byli przywódcy powstania warszawskiego. W ogóle część ludzi z dowództwa AK. Czekam na kolejną książkę Zychowicza i felietony mojego kolegi, w których będą nabijali się z Żydów, którzy wsiadali do wagonów jadących do Auschwitz. Jak oni mogli nie wiedzieć co ich czeka? Przecież było wiele osób, które ich przestrzegały! Śmiało panowie! Taka książka sprzeda się w wielu kręgach równie dobrze jak poprzednie prace Zychowicza o sojuszu z Hitlerem i głupocie dowódców powstania.
Zychowicz idzie ze swoimi sądami nawet tak daleko, że zarzuca Armii Krajowej alians z Sowietami. Choć jest w tym pewna chorobliwa sprzeczność jego teorii, którą mój redakcyjny kolega litościwie przemilcza. Dlaczego „samobójcze” i pełne strat walki z Niemcami Zychowicza oburza, ale takie same walki z Sowietami byłyby już przez Zychowicza pochwalone? Chyba wyłącznie dlatego, by podbudować nieco chwiejące się ideolo o tym, jakim dobrodziejstwem byłoby pójście wraz z Hitlerem na sowiecką Rosję.
Panie Zychowicz, taki wymarzony sojusz skończyć się miał prawo taką samą klęską, jaką skończyła się wyprawa na Moskwę bez Polaków. I po latach inny Zychowicz pisałby, że przecież nie należało iść z Hitlerem, bo już wtedy byli ludzie, którzy przed takim idiotyzmem przestrzegali.
Mędrkowanie po latach
To jest właśnie podstawowy problem z takim mędrkowaniem po latach. Wielcy wodzowie w kapciach siadają przed komputerem i z 70-letniego dystansu ględzą o tym, co należało, a czego nie należało robić. Dysponując odpowiednią wiedzą, której ówcześni mieć nie mogli. Nie mierzi mnie nawet samo takie mędrkowanie. Bywa ciekawe, zabawne, intrygujące, na zasadzie „co by było gdyby”. Mierzi mnie łatwizna na jaką ci domorośli stratedzy wieszają psy na tych, którzy zdecydowali się na jakiś krok, po czym okazało się, że był on błędny. Zychowicz i Lickiewicz siedząc na kanapie w 2013 roku patrzą na powstanie i krzyczą: „zdrada, głupota, przecież od razu było wiadomo”!
Kluczowym argumentem jest to, że przecież już wtedy byli ludzie, którzy wiedzieli (jak płk. Bokszczanin, Sosnkowski czy Nowak-Jeziorański) i przed tym przestrzegali. Byli i chwała im za to. Problem w tym, że zawsze, przy każdej mniej lub bardziej ryzykownej decyzji są ludzie, którzy przewidują, że należało zrobić coś innego i po jakimś czasie (nawet dość szybko) okazuje się, że mieli rację. Przy okazji rozmaitych tragedii dziejowych bywa ich nawet więcej, niż było przy powstaniu.
Imperium braku logiki
Część wojskowych przestrzegała Napoleona przed wyprawą na Moskwię. I mieli rację. Tylko co z tego? Zychowicz z Lickiewiczem uznają zapewne, że Napoleon był strategicznym idiotą, skoro zdecydował się na taką wyprawę. Bo przecież wielu go przestrzegało, wiadomo czym się skończyło itd. Padłby też zapewne argument, którego Paweł użył w tekście o powstaniu - „wystarczyło spojrzeć na mapę”.
Kiedy to słyszę, myślę sobie, jakie szczęście mieli Brytyjczycy, że kiedy zaczynali swoje podboje, które przyniosły im później bogactwo i potęgę Imperium Brytyjskiego przy uchu królowej w Londynie nie było miejscowych odpowiedników Lickiewicza i Zychowicza. Niechybnie szepnęliby jej na ucho: „Imperium? Jakie imperium!? Wystarczy spojrzeć na mapę! Brytania jest na niej o taka malutka!”.
Były całe oceany powodów, dla których to nie powinno się udać. Nie miało prawa. „Głupi Brytyjczycy” nie posłuchali i zbudowali Imperium.
Panowie śmiało, jest kogo obśmiać
Zawsze, w wielu istotnych chwilach w historii, są jacyś ludzie, którzy przestrzegają, żeby czegoś nie robić. Niekiedy mają rację, niekiedy jej nie mają. Wielu Żydów w latach 30 i 40 przestrzegano, żeby uciekali, bo Niemcy ich wymordują. Wielu Żydów reagowało na to z oburzeniem, że przecież „tak kulturalny naród jak Niemcy nigdy się do tego nie posuną”. Na przestrogi reagowali niewiarą, kontrargumentami. Często równie logicznymi i oczywistymi jak argumenty obu panów o powstaniu.
Mam więc dla Piotra Zychowicza i Pawła Lickiewicza propozycję. Dysponujecie dziś panowie wiedzą co się działo z Żydami w obozach śmierci. Dysponujecie też tym, co sam Hitler zapowiadał już przed wojną w kwestii żydowskiej. Dysponujecie wreszcie waszym kluczowym argumentem, że byli ludzie, którzy w latach 30 i 40 przestrzegali pomordowanych później Żydów przed tym, co się stanie. Jest wiele takich cytatów.
W takim razie, zgodnie z logiką jaką kierujecie się oceniając przywódców powstania, powinniście teraz siąść do pisania książki, w której wydrwicie tych wymordowanych Żydów, którzy nie wierzyli w przestrogi. Wydrwicie przywódców społeczności żydowskiej, którzy według waszej logiki musieli być „głupi”, skoro skazali swoich rodaków na śmierć.
Kilka milionów pomordowanych. W tym przedstawiciele elit różnych krajów.
Jest z kogo podrwić panowie. Miłej pracy nad książką.