Mirosław Skowron: Braun - superbohater z Wrocławia?

2014-08-06 4:00

Siódmy rok ciągnie się przed sądem we Wrocławiu proces Grzegorza Brauna. Reżyser nie jest specjalnie lubiany przez władze i sporą część mediów. Zarówno po swoich filmach, jak i słowach o potrzebie rozstrzelania tuzina pracowników "Wyborczej" i dwóch tuzinów "drugiej gwiazdy śmierci - TVN". Zapewne w związku z tym media niespecjalnie przejmują się tym, co się z nim dzieje. A dzieje się kilka rzeczy skandalicznych.

Pierwsza to sprawa pobicia sześciu policjantów. Nie wykluczam, że mogła to być prawda. W takiej sytuacji owych sześciu policjantów powinno od komendanta otrzymać nagany, a następnie zostać wydalonych z pracy jako niezdolni do służby. Z Braunem powinno sobie poradzić maksymalnie dwóch. Chyba że mocno nie doceniam Grzegorza Brauna i zamiast być reżyserem filmów dokumentalnych, powinien zostać gwiazdorem filmów akcji, godnie zastępując zgranych superbohaterów w stylu Batmana. Widziałem jednak reżysera Brauna na żywo. Wizja, w której masakruje sześciu policjantów, wydaje mi się fikcją literacką.

Zobacz: Mirosław Skowron: Zuch premier

Druga skandaliczna sprawa to fakt, że wciąż nie wiemy, jak było. Siedem lat procesu w takiej sprawie i ciągania oskarżonego po sądach?! Czy to jest śledztwo w sprawie katastrofy samolotu, żebyśmy słuchali wyjaśnień, że "to musi się ciągnąć latami"?

I sprawa trzecia, też na barbarzyństwo zakrawająca. Chodzi o skazanie Brauna na karę więzienia. Za co? Nie, nie za pobicie. Za słowa. Za obrażenie sądu. Sadzanie za kraty za słowo (choćby wulgarne i napastliwe) to dzicz. Barbarzyńska pozostałość uprawiana w kilku krajach. W Polsce doprowadza do sytuacji, w których Braun idzie za kraty, a były wiceminister, który biegał po ulicach w pidżamie, wymachując pistoletem cieszy się wolnością. "Sprowokowanej" posłanki Sawickiej czy Kiszczaka nie wspominając.

Grzegorz Braun ma prawo sobie pokrzyczeć na sąd, a sąd ma prawo za obrazę go skazać. Ale litości, nie na więzienie! Są kary finansowe, wystarczająco dotkliwe. Co więcej, oskarżony ma prawo się od nich odwołać. Tak jak Braun, który czuje się niewinny.

Nie namawiam dziennikarzy do tego, żeby Brauna pokochali. Warto jednak, żeby zwrócili uwagę na to, że respektowanie wartości i praw, które często tak chętnie wyznają, należy się także tym, za którymi nie przepadają. Kiedyś władza się zmieni i może to wy będziecie po drugiej stronie?

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail