Mirosław Skowron: Zuch premier

2014-08-02 4:00

Premier Donald Tusk zmienił zdanie. I jednak pojawił się w piątek o 17.00 na Powązkach, by oddać cześć Powstańcom. Chcę wierzyć, że było to szczere. Że do Tuska przemówiło to, iż do Warszawy mogli się pofatygować przez pół świata często 90-letni Powstańcy. Mógł więc i on. Mam cichą nadzieję, że nie była to zagrywka PR-owska obliczona na to, żeby pokazać dzielnego premiera dokonującego nadludzkich wysiłków, by okazać ludziom szacunek. Choć po kawalkadzie polityków Platformy, którzy w mediach snuli opowieści o cierpieniach premiera po ciężkiej i bolesnej operacji, mógłbym się spodziewać najgorszego.

Nie byłby to pierwszy raz, gdy szef Platformy robi ze swoich przybocznych idiotów po to, żeby zagrać na siebie. Dobrze, że na Powązkach był, nawet jeżeli chodziło o kilka punktów w oczach wyborców. Doceniam to tym bardziej, że nie była to sytuacja dla premiera łatwa. Pomyślcie państwo - Donald Tusk od co najmniej 7 lat otoczony jest niemal wyłącznie (dziś możemy sobie darować "niemal") gronem klakierów i potakiwaczy. Codziennie słyszy, jaki jest wspaniały, nieomylny i niezastąpiony.

W jak dużym stopniu 7 lat takiej sytuacji musi oderwać człowieka od rzeczywistości? Co prawda musiał wyrzucić z polityki swojego ulubieńca, ministra Nowaka, który zasłynął stwierdzeniem o dotknięciu premiera Tuska geniuszem przez Boga, ale wazeliniarstwo reszty nie musiało wcale być mniejsze. Wyobraźmy sobie, że w swoim zwyczajowym gronie premier mówi, że boli go ręka i na Powązki nie pójdzie. Po takich słowach dookoła musiał rozkwitnąć kwiat doradców i działaczy PO, którzy musieli go przekonywać o wpływie Powązek na ból i śmiertelnym zagrożeniu, jakie niesie pojawianie się o 17.00 w miejscach publicznych. A mimo to poszedł. Zuch.

Zobacz też: Mirosław Skowron: Donald, który się powstańcom nie kłaniał

Martwi mnie w tym tylko jedno. Proces myślowy dotyczący tak oczywistej decyzji jak pojawienie się o 17.00 na Powązkach, wśród Powstańców, w okrągłą rocznicę, zajął Donaldowi Tuskowi kilka ładnych dni. Ile może zajmować premierowi dochodzenie do mniej oczywistych decyzji, ważnych dla państwa? W końcu operowano mu tylko bark, a nie inną część ciała, odpowiedzialną za myślenie. Chyba że coś trzymane jest przed nami w tajemnicy.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail