Nie oglądałem jeszcze, jak i nikt z państwa, filmu Andrzeja Wajdy o Lechu Wałęsie. Z opinii tych którzy oglądali, a także zachwyconych sobą nawzajem opinii Wajdy i Wałęsy można niestety wyczytać, że zamiast czekać na ten film powinniśmy się go obawiać.
Książkę, podobno o swoich sprzeciwach i sporach wokół filmu zapowiedział już Janusz Głowacki. Po stworzeniu scenariusza zapowiadał, że w bohaterach szuka nie tylko wielkości, ale i słabości. „To nie będzie bohaterski film” - podkreślał. Gdy zobaczył co z jego scenariusza pozostawił Wajda miał powiedzieć, że nie poznaje tego filmu i wyrazić sprzeciw.
Zanosi się niestety na to, że film o pomniku o nazwie Wałęsa zrobił inny pomnik o nazwie Wajda. Być może nie powinien. O tym, jak kiepsko się to zapowiada mogą świadczyć dwa wywiady zamieszczone w tym tygodniu w mediach.
***
Pierwszego udzielił sam Lech Wałęsa „Gazecie Wyborczej”. W rozmowie ze swoim dawnym rzecznikiem, a dziś z-cą redaktora naczelnego „Wyborczej” Jarosławem Kurskim pytany o film stwierdza: „Nie mam żadnych pretensji do tego filmu. Ten film jest świetny”.
Szczerze mówiąc czekając na film o budzącej kontrowersję postaci z historii wolałbym nie usłyszeć od niej tego rodzaju zachwytów, ale jakąś dozę dystansu bądź krytycyzmu. Choćby minimalną.
***
Naprawdę dobijający jest jednak drugi z wywiadów, w „Newsweeku”, przeprowadzony przez dociekliwą, ale bynajmniej nienapastliwą wobec Andrzeja Wajdy parę dziennikarzy Małgorzatę Sadowską i Rafała Kalukina. Na ich pytanie, dlaczego Wałęsa jest przedstawiony w filmie w tak jednoznacznie pozytywny sposób i „trudno znaleźć dramaturgiczne napięcie cechujące pana dawniejsze filmy” Wajda rzuca: „ale napięcie nie może stać w sprzeczności z prawdą”.
Dziennikarze niezrażeni przypominają, że prawdą jest choćby także podpisanie przez Wałęsę w latach 70 pewnych dokumentów w SB. Wajda wybucha na to: „Jeżeli ktoś chce robić film o człowieku, który najpierw się wznosi, a potem upada, to niech sobie wynajmie Szekspira, który mu napisze dobry scenariusz. I niech sam sobie zrobi taki film”.
***
Film skonstruowany jest wokół wywiadu, którego udzielił Wałęsa Orianie Fallaci. Włoska dziennikarka wyniosła ze spotkania z Wałęsą niezbyt dobrą opinię o rozmówcy. Na pytanie dziennikarzy dlaczego nie oddał jej wrażeń na temat Wałęsy Wajda wybucha ponownie stwierdzając: „a co mnie obchodzą jej opinie”!
Mających nadzieję na to, że film Wajdy oddaje jednak jakiś pełniejszy obraz postaci Wałęsy, dobija sam reżyser stwierdzając dobitnie, że zrobił film po to, żeby „przywrócić Wałęsie należne mu miejsce w historii”.
Tak, panie reżyserze. Wycieczki dzieci (całymi szkołami) będą na pewno zachwycone. Mam jednak niewielką nadzieję na to, że zachwyt będzie wynikał z czegoś ponadto, że dano im wolne dwie godziny i „hurra, nie było matematyki”.
Mirosław Skowron: Andrzej Wajda - „Hurra! Nie było matematyki”
2013-08-29
9:22
Nie oglądałem jeszcze, jak i nikt z państwa, filmu Andrzeja Wajdy o Lechu Wałęsie. Z opinii tych którzy oglądali, a także zachwyconych sobą nawzajem opinii Wajdy i Wałęsy można niestety wyczytać, że zamiast czekać na ten film powinniśmy się go obawiać.