"Super Express": - "Newsweek" poinformował, że minister finansów Jacek Rostowski podał się do dymisji. Informację zdementował premier i sam minister, ale czy kiedy pan ją usłyszał, zdziwiła pana ta "dymisja"?
Mirosław Czech: - Bardzo zdziwiła, gdyż minister Rostowski jest chyba ostatnim ministrem, którego premier Tusk rozważałby jako postać do dymisji. On i dwoje ministrów: Elżbieta Bieńkowska i Radek Sikorski wydają się postaciami, których żadne rekonstrukcje nie obejmą.
- Rzeczywiście to jest nieco inna pozycja w rządzie niż np. minister Muchy...
- Tak i taka informacja jest przyjmowana w wiadomy sposób przez giełdy i rynki finansowe. Cieszy mnie zatem, że na te medialne kaczki od razu zareagowali premier Tusk i sam minister Rostowski. To była właściwa reakcja.
- Dlaczego zatem informacje o dymisji Rostowskiego pojawiają się tak często i jak przekonują dziennikarze "Newsweeka" była ona potwierdzona z dwóch źródeł?
- Nie wiem, kto rozpuszcza plotki, które później powtórzyli dziennikarze "Newsweeka". Wcześniej ktoś poinformował o planowanej dymisji Agencję Reutera. Media zastanawiają się, co Platforma powinna zrobić w tej defensywnej sytuacji, w jakiej niewątpliwie znaleźli się rząd i PO. I wymyślają różne sposoby, puszczając kaczki dziennikarskie, plotki, przypuszczenia. Niestety, to jest trochę kwestia sezonu ogórkowego. Im dłużej trwa, tym dłużej nawet najpoważniejsze tytuły silą się na takie burze w szklance wody.
- Wyobraża pan sobie takie odejście ministra Rostowskiego z rządu i przejęcie schedy po nim, na krótki czas, przez innego ekonomistę?
- Oczywiście wszystko zależy od koncepcji, na jaką zdecyduje się Donald Tusk jako nowy-stary przewodniczący Platformy Obywatelskiej. Pewnych zmian w rządzie także z tego względu należy się zapewne spodziewać, kogoś nowego do rządu zaprosi, z kimś się pożegna. To są pytania do niego, ale decyzja o dymisji Rostowskiego raczej by mnie zaskoczyła. Nie jest jednak tak, że jakieś działania byłyby tu dla Platformy samobójcze. Jej miejsce na scenie politycznej jest ugruntowane...
- Samobójcze w kontekście ewentualnych przegranych wyborów. Dla Platformy takie cztery lata w opozycji po ośmiu latach u władzy byłyby zapewne cięższe niż dla PiS...
- Nie, to jeszcze jest tak daleka perspektywa. Przed wyborami parlamentarnymi będą jeszcze cztery inne elekcje i kampanie. I w ich trakcie, a nawet przed nimi naprawdę wszystko się może pozmieniać. Zanim dojdzie do pytania, w jakiej kondycji znalazła się Platforma i czy odwołanie tego, czy innego ministra jej pomoże, może się zdarzyć naprawdę wiele. Oczywiście PO jest ugrupowaniem rządzącym i ma w związku z tym swoje kłopoty. Ma jednak jeszcze czas, żeby robić przemyślane ruchy, a nie nerwowe.
- Czyli minister Rostowski pozostanie w polityce?
- Ależ on jest w polityce i proszę go tak szybko nie grzebać (śmiech). Nic nie wskazuje na to, żeby miał z niej odejść. Spekulacje, co by było gdyby, nie są tu uprawnione.