"Super Express": - Co pan myśli o idei powołania sejmowej komisji śledczej w sprawie afery Amber Gold, a raczej zbadania funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości i innych instytucji w tej sprawie?
Mirosław Czech: - Nie wykluczam, że będzie konieczne powołanie komisji śledczej. I nie chodzi tylko o polityków rządu, których opozycja postawi pod pręgierzem. Mamy tu także prokuraturę niezależną od rządu. I ta prokuratura ewidentnie nawaliła. Nie może być tak, że prokuratura jednego dnia informuje premiera, że Marcin P. działa legalnie, a następnego dnia stawia mu sześć nowych zarzutów! Coś jest nie tak i to trzeba wyjaśnić. Najpierw powinna się jednak tym zająć prokuratura.
- Nie wyklucza pan powołania komisji, ale jest pan sceptyczny...
- Te komisje, poza tą, która zajmowała się aferą Rywina, niewiele wniosły do naszego życia publicznego. Sensem ich istnienia miało być weryfikowanie działania organów państwa w konkretnych sprawach. To, co już wiemy, wskazuje, że sprawa Marcina P. nie była jednak standardowym zachowaniem człowieka skazanego kilkukrotnie za oszustwa. Jest co sprawdzać.
- Czyli?
- Ktoś wielokrotnie skazany za przestępstwa prowadził działania w bardzo wrażliwej sferze, jaką jest działalność parabankowa. Tacy ludzie powinni być jednak daleko od brania pieniędzy w depozyt, pożyczania ich. Słyszę, że po prostu zawiniła kurator sądowa. To mnie nie przekonuje. Nie słyszę też, dlaczego nie doszło do wymiany informacji między sądem rejestrowym a sądami powszechnymi. Do tego niezwykłe doniesienia o miliardowych przepływach i wyprowadzaniu środków.
- Nawet jeżeli komisje śledcze są w dużej mierze teatrami medialnymi, to może uchylają rąbka tajemnicy, w jaki sposób funkcjonuje świat polityki, i mają walory edukacyjne. Także dla samych polityków.
- Niewątpliwie tak i nie odrzucam komisji śledczej a priori. Zanim do niej dojdzie, jest jednak szereg możliwości. Choćby komisja sprawiedliwości w Sejmie, która może jawnie odpytać ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego, ministra finansów czy szefa KNF. Po poinformowaniu posłów przez służby specjalne i prokuraturę o ich ustaleniach w tej sprawie ewentualnie mogłaby powstać komisja śledcza.
- Pojawiły się głosy, że jeżeli powstanie, powinna zająć się kumoterstwem i nepotyzmem w państwie rządzonym przez PO. Platforma ma się tu z czego tłumaczyć?
- Oczywiście, że ma się z czego tłumaczyć. Nie tylko PO, ale każda władza powinna się tłumaczyć z dziwnych sytuacji. Nie sądzę jednak, żeby nepotyzm i kumoterstwo były kwestiami dla komisji śledczych. Mamy uregulowania prawne i rolę mediów, żeby naświetlać to i naciskać polityków w tej sprawie.
- Wierzy pan w powstanie komisji śledczej w sprawie afery Amber Gold? PSL puszcza oko, dając do zrozumienia, że może ją poprzeć. Może chce się odegrać za pewne wystąpienia premiera Tuska w sprawie ministra Sawickiego czy syna nowego ministra Kalemby...
- Nie wierzę, że PSL skusi się na poparcie tej komisji. Dopóki prokuratura, służby i ministrowie będą przekazywali parlamentarzystom i opinii publicznej wiarygodne informacje, dopóty ta komisja raczej nie powstanie. Zmienić to może dopiero odkrycie jakichś szczególnie bulwersujących kwestii, które postawiłyby otwarcie pod znakiem zapytania którąś z instytucji państwa.
Mirosław Czech
Publicysta "Gazety Wyborczej"