Paweł Graś

i

Autor: Piotr Kowalczyk

Miroslav Karas: W Czechach nie byłoby litości

2012-02-27 3:00

Afera Grasia nie cichnie. W Czechach i we Francji nie mógłby uniknąć odpowiedzialności

"Super Express": - Jeśli pod adresem jakiegoś członka rządu czeskiego padłyby oskarżenia podobne do tych, z jakimi musi się teraz zmierzyć Paweł Graś, sprawę zamieciono by pod dywan czy rozpętałaby się wielka burza?

Miroslav Karas: - Mielibyśmy do czynienia z ogromną aferą. Na pewno dziennikarze rzuciliby się na takiego polityka i nie zostawili sprawy, dokąd nie zostałaby ona całkowicie wyjaśniona.

- Rozumiem, że czeskie media nie mają też wątpliwości, że taką osobę trzeba odwołać.

- Zależy od sprawy i informacji, jakimi na jej temat dysponują. Jeżeli jest oczywista, żąda się dymisji takiego polityka, a jeśli pozostają wątpliwości, postuluje się zawieszenie go do czasu ich rozwiania.

- A jak zachowaliby się politycy - chroniliby swoich kolegów partyjnych czy oczyściliby swoją formację z podejrzanych person?

- Różnie to bywa, ale najczęściej pozbywają się takich ludzi.

- Nie bronią ich za wszelką ceną?

- Nie, ponieważ boją się, że dziennikarze mogą na coś trafić. Co więcej, partie polityczne mają własne mechanizmy samooczyszczania się z podejrzanych ludzi. Nikt przecież nie chce, żeby jego formacja stała się bohaterem negatywnym mediów. A zdarzały się przypadki, kiedy roztrząsane przez dziennikarzy skandale stawały się końcem kariery czeskich polityków, jeśli ci nie potrafili się jasno i przekonująco wytłumaczyć ze stawianych im zarzutów.

- Taki los spotkał byłego premiera Czech Stanislava Grossa, który w 2005 r. musiał odejść z powodu niejasności w sprawie finansowania kupna prywatnego mieszkania.

- Oprócz tego miał jeszcze dużo za uszami. Nazbierało się tego tyle, że nie tylko stracił stanowisko szefa rządu, ale wobec ogromu oskarżeń musiał także wyjechać z Czech. Warto przypomnieć, że był w tym czasie najpopularniejszym czeskim politykiem, ale wystarczyły pierwsze doniesienia medialne, żeby pożegnał się ze stanowiskiem.

- Nie było litości?

- Absolutnie! Czesi są przewrażliwieni na punkcie korupcji i afer na szczytach władzy. Niedawno czytałem gdzieś w polskich mediach, że jesteśmy najbardziej skorumpowanym państwem na świecie. Otóż nie. Po prostu u nas wykrywalność takich afer jest dużo większa niż gdzie indziej. Mamy silne społeczeństwo obywatelskie i media, które nie mają dla takich działań żadnej tolerancji.

- Pana zdaniem, działają one lepiej niż w Polsce?

- Wydaje mi się, że w Czechach działa to dużo lepiej. Dlatego u nas te afery wysypują się jak z worka.

Miroslav Karas

Korespondent czeskiej telewizji w Polsce