Jak to wygląda w Polsce? Dziennikarz "SE" Sylwester Ruszkiewicz naraził się na gniew byłego szefa policji gen. Matejuka. Komendantowi nie spodobał się sposób, w jaki dziennikarz opisał jego narciarskie poczynania w Dolomitach.
Kontrola MSW wykazała, że jeden z policjantów i jego przełożony, wówczas podwładni generała, sprawdzali prywatne dane dziennikarza. Sprawdzali wytrwale. 68 razy w ciągu 6 dni. Za każdym razem bezprawnie. Za każdym razem, w przeciwieństwie do Holandii, cel też był raczej mało zbożny. Można nawet przypuszczać, że w danych buszowano do upadłego, by wreszcie znaleźć jakiegoś haka.
Sprawa "buszowania" wyszła na jaw przypadkiem, raczej dlatego, że dotyczy mediów. Niech Czytelnicy pomyślą jednak, ilu z nich mogło mieć zatargi z kimś z policji, urzędu skarbowego, ZUS czy innych, podobnych instytucji? Czy ten ktoś mógł poprosić kumpla bądź podwładnego, by rzucił okiem w kartotekę, bo "facet podskakuje i warto by znaleźć coś, co go uciszy"?
Jaką mają Państwo pewność, że właśnie w ten sposób nie odbywa się to na co dzień?
W latach PRL funkcjonowało dość celne określenie "właściciele PRL". Czyżby po 20 latach od upadku tamtego systemu doczekaliśmy się "właścicieli III RP"?