Oby tylko podsumowaniem tej żenującej dla III RP historii nie było odszkodowanie zasądzone dla Trynkiewicza przez europejski trybunał.
Sama możliwość wyjścia Trynkiewicza na wolność interesuje media z oczywistych powodów. Choć niektóre będą nadymały się, jak bardzo się tym tematem brzydzą. Napiszą, że woleliby zająć się muzyką poważną albo intelektualnym dziedzictwem myśli Bronisława Geremka, ale muszą też dostrzegać rzeczywistość.
Tymczasem nie ma się czego wstydzić. Taka sprawa interesowałaby media w każdym normalnym kraju. Wstydzić powinno się polskie państwo, czyli rządzący nami politycy. Przez 25 lat nie zauważyło problemu skazanych na śmierć, którym zamieniono wyroki na takie, które pozwolą im na wyjście z więzienia w kwiecie wieku.
Przeczytaj też: Skandal! Nasze państwo chroni morderców, a nie ofiary
Projekt tzw. ustawy o bestiach był przepychany przez parlament dość pospiesznie. Późno zorientowano się, że w ogóle jest problem (zauważył to dopiero minister Gowin, pierwszy w tym resorcie, który nie był prawnikiem). Następnie projekt ugrzązł na kilka tygodni w Kancelarii Premiera. Nic dziwnego, pracowitość Donalda Tuska ma szansę stać się kiedyś przysłowiowa. W projekcie nie było też ani słowa o piłce nożnej, więc po co marnować trzy dni przerwy w czterodniowych weekendach w Sopocie?
Niestety, sprawa Trynkiewicza jest kwintesencją działania i prowadzenia spraw kraju przez elity polityczne III RP. Politycy zapomnieli wszak stworzyć system emerytalny, działającą służbę zdrowia i normalny rynek pracy. Nic dziwnego, że zapomniano i o skazanych na karę śmierci. Zaskakująco sprawni okazywali się jednak wtedy, kiedy trzeba było sięgnąć po kasę z OFE albo finansować swoje partie z budżetu państwa.
Niebawem całe tabuny polityków rozanielonych swoim miejscem w dziejach III RP będą defilowały po ordery i zachwyty z okazji 25-lecia naszego kraju. Warto będzie przy tej okazji przypomnieć naszym politycznym pawiom o tym, że casus Trynkiewicz to także ich dzieło. Który pierwszy po ordery?