Cud pierwszy - na wczorajszej konferencji prasowej w Moskwie prezydent Władimir Putin podkreślił, że "nie miesza się do śledztwa" w sprawie katastrofy smoleńskiej. Za krótki jest. O przekazaniu wraku zadecydują śledczy, zgodnie z procedurami. Procedury mówią, że wrak pozostanie w Rosji do zakończenia śledztwa.
Doceńmy tę gigantyczną zmianę, gdyż jeszcze w czerwcu tego roku ten sam prezydent Rosji w rozmowie z premierem Tuskiem obiecywał mu, że zajmie się sprawą wraku tupolewa i "wyda niezbędne dyspozycje", by prośba o zwrot wraku "została jak najuważniej rozpatrzona".
Wot niezależność prokuratury! Dziś rządzą procedury, a jeszcze w czerwcu wydawano dyspozycje! A, swoją drogą, widać, jak poważnie potraktowano polskiego premiera...
Cud drugi - politycy PO, przedstawiciele rządu i prezydenta Komorowskiego przez ponad dwa lata podkreślali, że wrak pozostaje w Rosji z powodów prawnych, a nie politycznych. "Takie są przepisy" - powtarzali, drwiąc z tych, którzy "nie wiedzą, że najpierw musi zakończyć śledztwo prokuratura rosyjska". Wtórowało im w tym wielu publicystów podkreślając, jaki ten Macierewicz i PiS są głupi, domagając się zwrotu wraku, czyli łamania prawa.
Dziś ci sami ludzie nagle "gadają Macierewiczem". Minister spraw zagranicznych Radek Sikorski prosi przedstawicielkę UE, by naciskała na Rosjan w sprawie wraku w jego imieniu. On nie daje już rady, bo "2,5 roku dialogu nie doprowadziło do rezultatu". Ciekawe, bo przez ponad 2,5 roku wbijano nam do głów, że "państwo się sprawdziło" i "należy ufać polskim instytucjom". Dziś nie ufa im nawet stojący na czele jednej z nich szef MSZ. Zaś zdaniem doradcy prezydenta prof. Romana Kuźniara sprawa wraku jest kwestią polityczną, a "Rosjanie są nieobliczalni". Kiedy zaczniecie panowie mówić o zamachu?