Przyznam, że byłem nieco zażenowany cokolwiek putinowskim wystąpieniem Donalda Tuska na imprezie Platformy. Premier tłumaczył ministrom, jak mają pracować. "Żeby w Polsce matka, która idzie z chorym dzieckiem do przychodni, nie była odprawiana z kwitkiem, bo nie ma już miejsca, bo nie można jej zarejestrować" - prawił szef PO, a siedzący na sali minister Arłukowicz słuchał z marsową miną i potakiwał. Widocznie wcześniej nie wpadło mu to do głowy.
Zobacz: Bartosz Arłukowicz złożył wniosek o dymisję prezes NFZ
Panie premierze, dlaczego nie powiedział pan tego ministrom zdrowia sześć lat temu? Ile ludzkich istnień zdołałby pan uratować! Dlaczego nie powiedział pan minister Szumilas, żeby lepiej przygotowała swoje reformy? Dlaczego nie powiedział pan kolegom z PO, żeby nie sprzedawali głosów za pracę w KGHM? Nie przestrzegł, żeby bliscy koledzy nie pakowali się w aferę hazardową? Żeby ministra Mucha nie wyrzucała 5 milionów na koncert Madonny, a minister Sikorski rozejrzał po MSZ, zanim przez 6 lat wyhodował w nim sobie, jak sam mówi, "gniazdo korupcji"?
Pytanie - czy z ministrem Arłukowiczem naprawdę jest tak źle, że nie wpadł na to, że miło byłoby nie odsyłać matki z chorym dzieckiem z kwitkiem? A może jest jeszcze gorzej i odstawiał szopkę z kiwaniem głową na potrzeby premiera, który na tyle oderwał się od rzeczywistości, że jest pewien, iż bez jego rozkazu nawet oczywista sprawa nie będzie rozwiązana?
Przeczytaj też: Przez ministra zdrowia stracę wzrok! Dramat polskich pacjentów, a resort Arłukowicza bezradny
Czy premier musi tłumaczyć ministrom takie rzeczy? Wygląda na to, że musi. W takim razie powinien zaczynać posiedzenia rządu od przypomnienia ministrom, że należy myć rączki po skorzystaniu z toalety. Oraz o tym, że powinni rano wziąć prysznic, gdyż w przeciwnym razie będzie od nich śmierdziało. W końcu to takie same oczywistości.
Najbardziej prawdopodobne jest oczywiście to, że premier Tusk i minister Arłukowicz wiedzą, że wygadują frazesy, ale robią to w świetle kamer, a w takiej sytuacji trzeba potraktować obywateli jak idiotów.
Tak, wiem, że polityka to w dużej mierze teatr. Wypadałoby jednak wymagać, żeby ten teatr był na jako takim poziomie. W Polsce mam nieustające wrażenie, że aktorzy z tzw. sceny politycznej powinni co chwilę zwracać widzom za bilety.