Bardzo nie lubię powątpiewać w to, że Polska jest bezpieczna i w razie czego NATO i Unia Europejska nas obronią. Niespecjalnie mamy wybór i chyba tylko ta wiara nam zostaje. Przez lata zapewniali nas też o tym niemal wszyscy politycy. I ci polscy, i ci zagraniczni. Po szczycie NATO premier Wielkiej Brytanii Cameron mówił, że podtrzymuje "zobowiązania z artykułu 5 do kolegialnej obrony". Obecny minister obrony Tomasz Siemoniak dodawał, że nawet pojawienie się w Polsce "zielonych ludzików" oznacza "powód do zastosowania artykułu 5", czyli, jak dodał, interwencji NATO. Podobnych cytatów z premiera Tuska, byłych premierów Kaczyńskiego i Millera, ministra Sikorskiego można znaleźć bez liku. Problem w tym, że to nie musi być prawda. Może nawet nie jest.
W dzisiejszym "Super Expressie" (str. 6-7) na to, do czego zobowiązały się wobec nas kraje Zachodu, zwraca uwagę Richard Perle, były główny doradca prezydenta USA Busha ds. obrony. "Te zobowiązania nie są wcale tak jednoznaczne i automatyczne, jak ludzie w to wierzą" - mówi Perle. Na czym polega bowiem artykuł 5 Traktatu Waszyngtońskiego, cytowany przez polityków? Otóż na zobowiązaniu się państw NATO, że w przypadku ataku na jedno z nich "podejmą takie akcje, jakie uznają za konieczne". Wyobraźmy sobie, że w Estonii lub Polsce pojawiają się rosyjskie wojska. Czy Niemcy i Francja wyślą swoje wojska na pomoc Polakom? Czy znając obecnych polityków z Berlina i Francji, bardziej prawdopodobne wydaje nam się jednak to, że "wyrażą ubolewanie" i zapowiedzą sankcje? A wojsk, nie chcąc ryzykować gniewu wyborców niechętnych wojnie z Rosją, jednak nie wyślą? Ktoś powie, że przecież jesteśmy sojusznikami, że zobowiązania... To prawda. Tyle że niewysłanie wojsk i poprzestanie na sankcjach wcale nie będzie złamaniem zobowiązań! Będzie nawet wypełnieniem treści artykułu 5. I nikt nie będzie mógł tu mówić o zdradzie.
Chciałbym, żeby było inaczej, ale Perle może mieć rację, jeżeli w traktat się wczytać. Owszem, można go interpretować inaczej, ale to już zależy od polityków. Merkel i Hollande w ostatnim czasie wypowiadali się zaś głównie przeciwko instalowaniu baz NATO w Polsce. Według nich "prowokowałyby Rosjan". Hm, warto ich przy tej okazji zapytać, w jakim stopniu sprowokowały Rosjan do inwazji na Gruzję i Ukrainę bazy NATO w tych krajach. Nie było żadnych baz? No właśnie.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Zobacz: Zdaniem redaktora. Mirosław Skowron: Ewa się wściekła