Mirosław Skowron: Czas na lex Trynkiewicz

2014-02-12 3:00

Na początku tego wieku Wielką Brytanię poruszyła sprawa Sarah Payne. W lipcu 2000 roku 8-letnią dziewczynkę zgwałcił i zamordował pedofil. Już w grudniu 2001 r., po szybkim procesie, siedział skazany na dożywocie. W przeciwieństwie do Trynkiewicza on nigdy na wolność nie wyjdzie. Nie wiadomo zresztą, jak długo przetrwa w więzieniu, w którym był przez współwięźniów wielokrotnie atakowany, w wyniku czego stracił oko.

Pozostał jednak problem pedofilów, których skazywano na niższe kary. Po tym morderstwie na Wyspach wprowadzono w życie przepisy znane jako "Sarah Payne Law". Mordercą był człowiek skazywany w przeszłości za pedofilię - uznano więc, że rodzice powinni mieć dostęp do tzw. Rejestru Przestępców Seksualnych (SOR). Stwierdzono, że mają prawo wiedzieć, czy w ich okolicy (i pod jakim adresem) mieszka osoba skazywana za pedofilię. I jak wygląda. Matka Sary podkreślała, że z tym prawem jej córka wciąż by żyła.

Oczywiście nie obyło się bez histerycznego podkreślania "prawa do prywatności" osób, które zostały skazane. Rząd brytyjski uznał jednak, że prawa potencjalnych ofiar, które nie są w stanie się bronić, są ważniejsze niż komfort przestępców. Nowe prawo przetestowano w kilku regionach. I wiedzą państwo co? Okazało się, że to działa!

Przeciwnicy tego prawa podkreślają, że: "zaledwie niecałe 10 proc. pedofilów atakowało ponownie", a "napiętnowano wszystkich skazanych". Tyle że nie wiadomo, ilu atakowałoby, gdyby cieszyli się pełną anonimowością. I wydaje się, że dla życia i zdrowia tych iluś procent dzieci, które ataku uniknęły, warto było "napiętnować wszystkich pedofilów".

Zobacz: Mariusz Trynkiewicz na Facebooku - nie może doczekać się wyjścia na wolność!

Czy takich samych przepisów, przetestowanych w innych krajach, nie powinniśmy wprowadzić w Polsce? Moim zdaniem tak. Rodzice powinni wiedzieć, jak wygląda i gdzie mieszka człowiek skazany za pedofilię, żeby zauważyć w porę, że zaczął się kręcić w pobliżu szkoły bądź placu zabaw ich dzieci.

W polskim Sejmie pojawił się już podobny projekt. Nie jest doskonały, warto go dopracować. Niestety dla projektu, jest to pomysł Solidarnej Polski, a więc partii Ziobry i Kurskiego. W oczach rządzącej PO oznacza to niemal automatyczne wyrzucenie do kosza. Donald Tusk działa niestety tak, że jeżeli na coś wpadnie pierwszy, to rżnie radykała, wykrzykującego, kogo by to chciał wykastrować. Jeżeli ktoś go z jakimś pomysłem wyprzedzi - wtedy premier rżnie liberała, wygłaszającego formułki o "nielicytowaniu się z opozycją".

Dobrze by było, żeby choć raz Donald Tusk rżnął premiera kraju, w którym jest konkretny problem do rozwiązania.