Ministrowie rządu Tuska mają kłopot

Wojciech Czuchnowski zabrał głos w sprawie afery korupcyjnej w ministerstwach.

"Super Express": - Szef CBA Paweł Wojtunik określił korupcję w administracji rządowej jako największą aferę w historii III RP. Zgadza się pan z tym określeniem?

Wojciech Czuchnowski: - Skala finansowa afery, liczba zakwestionowanych postępowań przetargowych i zatrzymanych urzędników państwowych sprawiają, że to całkowicie uprawnione.

- "Super Express" badał sprawę funduszy przyznawanych przez MSZ w konkursie na pomoc Polonii i Polakom mieszkającym za granicą. Już to, przy znacznie mniejszych kwotach, budziło liczne zastrzeżenia. Teraz w tym samym MSZ zatrzymano panią naczelnik pionu zamówień publicznych i zakwestionowano przetarg ma 34 mln zł.

- Sprawa z MSZ jest spektakularna i bardzo poważna, ale to tylko odprysk afery informatycznej. W samym MSWiA z kwoty 2 mld zł do rozdysponowania zakwestionowano przetargi dotyczące aż 1,5 mld. A mechanizmy zawsze są podobne. Są różne elementy ustawiania przetargów. Po pierwsze, dobieranie specyfikacji przetargowej tak, by odpowiadała kryteriom tylko jednego produktu lub firmy. Po drugie, przekazywanie konkurującym firmom informacji o poufnych ofertach. I po trzecie - uczestnictwo w zmowie cenowej firm, które startują w jednym przetargu. W tej aferze wyczerpano cały wachlarz zachowań korupcyjnych.

- Trzy czwarte pieniędzy przyznanych firmom na informatyzację w MSWiA zostało rozdane niezgodnie z prawem. Włos się jeży na głowie.

- IT to branża, w której bardzo trudno udowodnić nadużycia. Firmy mogą zawyżać ceny usług. Bardzo trudno te ceny zweryfikować, bo eksperci, którzy mogliby to zrobić, też są związani z branżą.

- Przy tej skali zarzutów, liczbie zatrzymanych osób, zaangażowanych instytucji - czy możliwe jest, by przełożeni tych urzędników nie wiedzieli o tym, co się dzieje?

- Myślę, że możliwe. To są tak hermetyczne branże, że trudno, by minister z MSW czy z MSZ miał wiedzę o specyfice przetargów informatycznych. Od tego ma fachowców. Niemniej przełożeni zatrzymanych urzędników mają teraz poważny kłopot bez względu na to, czy wiedzieli o poczynaniach swoich pracowników, czy nie.

- Co jeszcze może wyniknąć z afery informatycznej?

- Żartobliwie można powiedzieć, że zostało już tylko 500 mln, których przyznanie nie zostało jak dotąd zakwestionowane. Spodziewam się kolejnych zatrzymań. Ale mówimy o zakwestionowanych przetargach na 1,5 mld zł, a to są projekty, które są realizowane. W takim razie czy powinny być teraz zawieszone? A może trzeba powtórzyć przetargi? Do tego znaczna ich część jest realizowana za pieniądze z UE. Być może UE będzie chciała od nas wyjaśnień. Może będzie trzeba zwrócić te pieniądze.

- To byłby problem.

- Ogromny problem. Nie dostaliśmy tych pieniędzy na robienie przekrętów, tylko na realizację potrzeb.

- W tej sprawie powinna być powołana sejmowa komisja śledcza?

- Mamy do czynienia z potężną, wielowątkową aferą i komisja nie miałaby tu sensu. Posłowie po prostu nie poradziliby sobie z tą liczbą wątków. Poza tym komisje śledcze powstają wtedy, gdy są zastrzeżenia co do działań organów wymiaru sprawiedliwości czy ścigania. Tutaj ich nie ma.

Rozmawiał Bartłomiej Nakonieczny