„Super Express”: – Od tygodnia obserwujemy działania premiera Donalda Tuska oraz jego ministrów na terenach dotkniętych powodzią. Przygotowywane są też prace nad pakietem pomocowym dla poszkodowanych. Kiedy dokładnie miałby być procedowany?
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: – Jest przygotowywana specustawa powodziowa, która ma usprawnić i przyspieszyć proces odbudowy. Prace trwają i spływają ciągle materiały od poszczególnych resortów w całej sprawie. Jest wola, aby ta specustawa przeszła jak najszybciej, ale to nie może odbywać się kosztem jakości.
– Minister finansów Andrzej Domański przekazał, że rząd przeznaczy niezwłocznie 2 mld na szybką pomoc dla powodzian. W razie potrzeby, jak poinformował, rząd jest gotowy na wzięcie w tym celu wielomiliardowej pożyczki dla pokrzywdzonych, ale spodziewa się też wsparcia ze strony Unii Europejskiej. Czy uda się wynegocjować dla Polski wystarczające fundusze?
– Dzięki decyzjom, które zapadły na szczycie we Wrocławiu możemy przekierować na odbudowę po powodzi do 5 mld euro z funduszy spójności. Na dodatek będziemy wydatkować te pieniądze na nowych zasadach – szybciej, sprawniej i korzystniej. Środki będą przekazywane jeszcze przed rozpoczęciem inwestycji i gmina nie będzie musiała wnosić wkładu własnego, tak jak odbywa się to zazwyczaj. Zaczynam od konsultacji w województwie opolskim i na Dolnym Śląsku z samorządowcami z gmin, które ucierpiały od powodzi. Musimy zrozumieć jakie są kluczowe potrzeby i priorytetowe obszary wsparcia. Na tej podstawie stworzymy i uzgodnimy z UE popowodziowy Plan Inwestycji. W ciągu najbliższych tygodni uruchomimy wsparcie dla dotkniętych powodzią.
– Politycy opozycji twierdzą z kolei, że rząd nie zdaje egzaminu z pomocy powodzianom. Czy można było i nadal można zrobić coś więcej?
– Zawsze rzeczy można zrobić lepiej. I zwłaszcza w takiej sytuacji, tragedii wielu ludzi, nikomu z rządu nie wolno popadać w samozadowolenie. Niemniej wszyscy, każdy na swoim odcinku, dawaliśmy i dajemy z siebie maksimum, aby pomóc powodzianom. To dziś absolutny priorytet.
– Nad czym jeszcze poza tym pracujecie w resorcie funduszy i polityki regionalnej?
– Jako ministerstwo wystąpiliśmy o absolutne maksimum środków z funduszy unijnych. 13 września podpisałam drugi i trzeci wniosek o płatność z KPO, a więc idziemy w podwójnym tempie. To wymaga ogromnej pracy bardzo wielu instytucji i resortów, bo wraz z podpisaniem wniosku trzeba wykazać zrealizowanie inwestycji oraz reform. Mieliśmy takich 41 do wykazania, ale udało się. Idziemy zgodnie z kalendarzem, który sobie wyznaczamy, dlatego kolejne wnioski (4 i 5) chcemy składać już pod koniec roku. Zawnioskowaliśmy do KE o 40 mld zł. Oczekujemy maksymalnej wypłaty. Byłby to największy możliwy przelew, jaki kiedykolwiek dostaliśmy ze strony Unii Europejskiej. Chcemy, żeby te pieniądze wpłynęły do Polski już na święta.
– Jaką pani widzi przyszłość Trzeciej Drogi? W sondażach wciąż walczycie z Konfederacją i z Lewicą, ale wielu komentatorów sugeruje, że koalicja z PSL wam szkodzi, tj. zraża waszych wyborców. Czy rozważacie w ogóle możliwość odłączenia się w przyszłości?
– Ostatnie sondaże dawały nam 11 proc. poparcia. Ten dwucyfrowy wynik stawia nas na trzecim miejscu. W ramach Trzeciej Drogi współpracujemy ze sobą, ale zawsze byliśmy dwiema odrębnymi formacjami politycznymi.
– Nie jest też łatwo rządzić w tak szerokiej koalicji. Premier miał oczekiwać od was spójności. Jesteście w stanie poskromić swoje ambicje?
– Koalicja pracuje razem, bo takie jest zobowiązanie wobec wyborców – że nie ciągniemy każde w swoją stronę, tylko to, co uzgodniliśmy w umowie koalicyjnej realizujemy wspólnie. Są również kwestie, które nieprzypadkowo wykraczają poza tę umowę, jak choćby kredyt 0 proc., czy czterodniowy tydzień pracy. Ludzie zagłosowali na różne formacje z różnym programem i to jest zupełnie normalne, że one idą teraz swoim torem, tak, jak to obiecywały. Wszyscy wiedzieliśmy dlaczego tak jest, natomiast istotą naszej wspólnej odpowiedzialności jest wspólnie realizować umowę koalicyjną.
– Jak wyglądają wasze spowiedzi u premiera? Stosuje na was jakieś reprymendy?
– Nie miałam osobiście odsłuchu z żadnej z takich rozmów. Mamy teraz w zasadzie dziewięć miesięcy rządu, za moment będzie rok od wyborów. Raport od każdej z pań i panów ministrów oraz przedstawienie panu premierowi planów uważam za sensowne i bardzo zasadne. Jestem do tego gotowa.
– Miała pani już taką spowiedź u premiera?
– Nigdy w życiu nie byłam u spowiedzi i nie wybieram się. (śmiech) Uciekałabym od takiego języka nomenklatury kościelnej... Współpracujemy z panem premierem, wielokrotnie rozmawialiśmy, czy na Radzie Ministrów czy też w innym trybie… Jednak do tej pory rozmowy podsumowującej rok rządów koalicji nie miałam.
– Przez jeden z wpisów weszła pani w otwarty spór z Donaldem Tuskiem. „W budżecie jest okrągłe 0 zł na kredyt 0%" – napisała pani w mediach społecznościowych. Żałuje pani swojego wpisu?
– Proszę mi tam pokazać jedną linijkę, gdzie pojawia się jakiekolwiek odniesienie w stosunku do premiera Tuska – tym bardziej do jakiegoś sporu. To nie leży absolutnie w roli ministrów. Wpis natomiast słowo po słowie opisuje, jaką mamy obecnie sytuację. W budżecie jest ponad 4 mld zł na budownictwo, to więcej, niż w zeszłym roku i nie ma tam żadnego punktu, gdzie jest napisane „na kredyt 0 proc”. Jest pewna rezerwa, która może pójść na różne cele, w zależności od tego, jakie będą rozwiązania ustawowe. Żeby mogła pójść na kredyt 0 proc., musi być przez Sejm przeprowadzona stosowna ustawa i tutaj pan przewodniczący Hołownia mówi jasno, że klub Polski 2050 za takim rozwiązaniem nie zagłosuje.
– Czyli premier rozumie wasz sprzeciw, co do tego kredytu czy chce jeszcze was do tego przekonywać?
– Kredytu 0 proc. nie było w umowie koalicyjnej, bo od początku nie było na to zgody. To, na co się umówiliśmy, to tzw. trzy filary i nad tym obecnie trwają rozmowy. Jako koalicjanci wszyscy bardzo jasno zadeklarowaliśmy, że mieszkalnictwo jest dla nas bardzo ważne, dlatego chcemy, żeby powstał całościowy pakiet, który zawiera trzy elementy. Pierwszy to budownictwo komunalno-socjalne, skierowane do osób najmniej zamożnych, których najczęściej nie stać na opłacanie czynszu. Drugi to społeczne budownictwo mieszkaniowe, czyli skierowane do takich osób, które chcą uzyskać mieszkanie za pomocą regularnych opłat, tj. przez płacenie czynszu. I wreszcie trzeci filar pomocy – dla osób, które są wyłącznie zainteresowane nabyciem nieruchomości na własność.
– Czy koalicja rządowa na czele z premierem jest za tymi wszystkimi pomysłami?
– Co do pierwszego, mamy zgodę, co do drugiego, w większości mamy zgodę. Jeśli chodzi o ostatni aspekt, wciąż poszukujemy rozwiązań, które będą akceptowalne dla wszystkich stron. Kredyt 0 proc. nie jest rozwiązaniem, które uważamy za dobre, jeśli chodzi o filar dojścia do własności.
– Rozumiem, że na ten moment w budżecie znajdują się środki na realizacje tych trzech pakietów?
– Tak, jak powiedziałam, w budżecie są już założone środki przeznaczone na budownictwo społeczne. Jest też rezerwa, która może pójść zarówno na społeczne budownictwo, jak i inne programy. Z tymże nowy program, związany stricte z własnością, wymagałby rozwiązań ustawowych. Społeczne budownictwo, za którym my się opowiadamy, to bardzo dobry kierunek.
– W budżecie na 2025 zaplanowaliście też większy nakład na politykę zdrowotną. Jak te wynegocjowane z Ministerstwem Finansów kilka miliardów przyczynią się do poprawy sytuacji mikroprzedsiębiorców?
– Mówimy o projekcie korekty składki zdrowotnej, która rzeczywiście jak ustalaliśmy, w żaden sposób nie narusza budżetu systemu ochrony zdrowia. Jako Polska 2050 jesteśmy w rozmowach z Ministerstwem Finansów. Wyszliśmy z kompromisowym rozwiązaniem do tego, które jakiś czas temu proponował minister Domański. Chodzi o uproszczenie tego procesu, ale chcielibyśmy równocześnie wpisać się w sumę, którą założyliśmy pierwotnie w budżecie, czyli 4 mld zł. Zależy nam przede wszystkim na tym, żeby odciążyć mikroprzedsiębiorców. Oni najbardziej odczuli ten ciężar związany z Polskim Ładem, a to właśnie małe firmy stanowią esencję naszego rozwoju, jako kraju. Teraz po powodzi ta ulga dla mikroprzedsiębiorców – w regionach, które ucierpiały, ale też w całej Polsce wydaje się absolutnie kluczowa.
– W 2025 roku minimalna wysokość składki zdrowotnej wynosiłaby 419,94 zł. Jak to będzie wyglądać po tych zapowiadanych zmianach? Ile rocznie zaoszczędzi na tym przeciętny Kowalski?
– Położyliśmy tę propozycję na stół, jednak nie zdradzamy na razie konkretnych parametrów. Przedstawimy je gdy osiągniemy porozumienie. Przedsiębiorcy na pewno na tym skorzystają. Chcemy, żeby składka była stała do pewnego poziomu, a dalej miała wyraźnie progresywny charakter i była obliczana procentowo od dochodu.
– Niedawno zaznaczyła pani, że mamy poważny problem demograficzny w Polsce, co mogłoby się przełożyć na załamanie systemu emerytalnego. Czy to znaczy, że w przyszłości należałoby podnieść wiek emerytalny?
– Absolutnie nie mówię, że spowodowałoby to załamanie systemu emerytalnego. Nic takiego się nie zdarzy. Natomiast siłą rzeczy, jeżeli nie podejmiemy określonych działań, będzie spadała tzw. stopa zastąpienia, czyli przyszłe emerytury będą stanowiły coraz mniejszy procent ostatnich zarobków. To stawiałoby pod znakiem zapytania wysokość emerytur i godne życie seniorów. Nie ma mowy o podwyższaniu wieku emerytalnego, ale są inne rozwiązania, które mogłyby spowodować, że ludziom opłacałoby się dłużej pracować i mieć tym samym większe emerytury. Jest to na przykład możliwość zwrotu trzynastek tym emerytom, którzy pracują dłużej – nie traciliby trzynastek z tego tytułu, że nie przechodzą od razu na emeryturę z osiągnięciem wieku emerytalnego. Nie płaciliby też wtedy składki rentowej, a zaliczana byłaby ona na poczet przyszłej emerytury. Te rozwiązania opracowują nasi ekonomiści, w tym momencie żadne nie jest jeszcze procedowane.
– Zdecydowaliście niedawno, że nowym przewodniczącym klubu Polska 2050-TD został Paweł Śliz, zmienił się również skład prezydium. Ale zdaje się to niejedyne roszady w partii. Pojawiły się też doniesienia co do rezygnacji Szymona Hołowni. Czy pani zajęłaby wtedy jego miejsce w fotelu szefa partii?
– Pan marszałek Hołownia bardzo wyraźnie wypowiedział się w tej sprawie. Jak mówił, nie zamierza rezygnować ze swojej funkcji. Mnie natomiast rola pierwszej wiceprzewodniczącej partii bardzo odpowiada, bo dotąd świetnie nam się współpracuje i nie zamierzamy tego zmieniać.
– A jednak słyszeliśmy głosy, że marszałek ma rozważać taką możliwość ze względu na planowany start w wyborach prezydenckich. Ryszard Petru powiedział, że jest przekonany, na 99,8 proc., że Szymon Hołownia wystartuje w tych wyborach…
– Uważam, że byłby świetnym kandydatem. Decyzja jednak należy do pana marszałka. Jeśli taką podejmie, z pewnością ogłosi ją w stosownym momencie.
– Według nieoficjalnych informacji wasz lider miał przekonywać nawet polityków koalicji do tego, żeby to on był wspólnym kandydatem w wyborach prezydenckich. Myśli pani, że miałby szansę?
– Moim zdaniem Szymon Hołownia byłyby bardzo dobrym prezydentem. Pozytywnie oceniam więc wszystkie działania, które miałyby do tego doprowadzić, ale o takich rozmowach nic mi nie wiadomo.
– Byłby lepszy, niż na przykład Rafał Trzaskowski?
– Byłby zarówno najlepszym kandydatem, jak i najlepszym prezydentem.
– Ostatnie zatrzymanie byłego europosła PiS Ryszarda Czarneckiego wstrząsnęło opinią publiczną. Rozumiem, że jest to kolejny z zapowiadanych już etapów rozliczeń partii Jarosława Kaczyńskiego? Sam zainteresowany twierdzi, że są to robione na zamówienie igrzyska polityczne...
– Zatrzymanie pana Czarneckiego to były działania koordynowane przez służby, które działają na podstawie prawa. Zarówno ja, jak i nasza formacja mamy przekonanie, że nie ma miejsca na tzw. zemstę polityczną. Natomiast potrzebne jest rozliczenie naruszenia prawa i nadużycia pieniędzy publicznych.
ROZMAWIAŁA: PATRYCJA FLORCZAK
Listen on Spreaker.