Super Express”: – Jak pan się czuje? Czy przypuszczał Pan obejmując resort zdrowia, że przyjdzie się Panu zmierzyć z epidemią w Polsce i pandemią na świecie?
Prof. Łukasz Szumowski: – Wiedziałem, że przyjdzie mi się zmierzyć z wieloma trudnymi tematami. Wiedziałem na co się decyduję. System ochrony zdrowia to generalnie materia bardzo trudna i wrażliwa. Jednak ani ja, ani chyba żaden z moich kolegów ministrów zdrowia z Europy, nie spodziewaliśmy się, że będziemy mierzyć się z pandemią koronawirusa, że Europa – można rzec – stanie. Nie znaczy to jednak, że nie przygotowaliśmy się do tego co przed nami. Jesteśmy gotowi na to co przed nami, na tyle na ile można być przygotowanym na rzecz nową, dotychczas niespotykaną. Pracujemy, by ludzie mieli poczucie bezpieczeństwa.
Ze względu na wprowadzone przez rząd restrykcje zapewne zaprzestał Pan trenować boks? W jaki sposób próbuje Pan zrelaksować się po całodniowych naradach i walce z koronawirusem?
W kontekście tego co się obecnie dzieje, z czym się mierzymy, boks schodzi na plan dalszy. My toczymy poważniejszą walkę niż jakiekolwiek walki w ringu. Skupiam się na pracy i na nic więcej czasu już nie ma. Na relaks przyjdzie jeszcze czas. Na razie marzę o tym, żeby przespać w nocy więcej niż 5 godzin.
Wspominał Pan, że liczba zarażonych osób będzie rosła. Część krytyków ocenia, że gdyby zamknięcie granic oraz inne obostrzenia zostały wprowadzone wcześniej „to na pewno byłoby lepiej”. Faktycznie?
Proszę pamiętać, że Polska jako jeden z pierwszych krajów Europy zamknęła granice i wprowadziła pewne restrykcje mające chronić obywateli. Podjęliśmy decyzję o zamknięciu szkół, przedszkoli, żłobków, dużej części sklepów w galeriach handlowych. Wprowadziliśmy, można by rzec, taką społeczną kwarantannę. Zrobiliśmy to jako pierwsi. Inni potem szli w nasze ślady. Gdzie więc mogłyby być te nasze opóźnienia? My wyciągnęliśmy wnioski z sytuacji, która ma miejsce we Włoszech czy Hiszpanii. Teraz wiele zależy od naszego społeczeństwa. Żeby pomóc w spowolnieniu rozpowszechniania koronawirusa, powinniśmy, jako społeczeństwo zostać w domu.
Czy ministrowie, którzy mieli kontakt z ministrem Wosiem zostali poddani testom na obecność koronawirusa i są na kwarantannie? Czy jako lekarz uważa Pan, że Andrzej Duda i pracownicy Kancelarii Prezydenta powinni wykonać taki test?
Nasze postępowanie, postępowanie służb sanitarno-epidemiologicznych było tu standardowe, takie jak w przypadku każdego obywatela podejrzanego o bezpośredni kontakt z osobą zakażoną. Każdy więc kto miał kontakt z ministrem Michałem Wosiem w granicach 7 dni temu, został poddany testom na obecność koronawirusa. Wynik negatywny oznacza, tak jak w przypadku służb medycznych, czy służb niezbędnych do prawidłowego działania państwa, zwolnienie z dalszej kwarantanny. Pozostałe osoby, które kontakt z ministrem Wosiem miały przed upływem tych 7 dni, będą na kwarantannie i po upływie tygodnia od kontaktu zostaną przebadane pod kątem obecności koronawirusa. Wynik negatywny będzie również oznaczał koniec kwarantanny.
Część ekspertów twierdzi, że powinniśmy kupić testy, które będą ogólnodostępne. Lekarze twierdzą, że z medycznego punktu widzenia jest to bez sensu. Dlaczego?
Z dnia na dzień zdecydowanie zwiększa się liczba wykonywanych testów. Ostatnio w ciągu doby wykonanych zostało aż 1,6 tys. testów, czyli 16 razy więcej niż jeszcze 1,5 tygodnia temu. Zgodnie ze standardami i rekomendacjami WHO zwiększamy liczbę wykonywanych testów. Badamy już nie tylko osoby z objawami, ale również te z kwarantanny, które miały bezpośredni kontakt z zarażonym. Nie ma jednak ani powodu ani sensu badać każdego. Nikt nigdzie na świecie tego nie robi i nie zrobi. A testy przeprowadzane przed upływem 7 dni od kontaktu z zakażonym nie przyniosą wiarygodnych rezultatów.
Wspominał Pan, że jesteśmy przed apogeum zarażeń. Wieszczony jest scenariusz włoski. Jednak zdaniem Polaków mieszkających we Włoszech i lekarzy, którzy pracują w szpitalach u nas „będzie gorzej”, ponieważ nie posiadamy wystarczającego sprzętu. Rację mają ci, którzy uspokajają, czy ci, którzy przewidują czarny scenariusz?
Liczba osób zakażonych będzie sukcesywnie rosła i nie ukrywam tego. Mówię szczerze jak jest i jak będzie. Na przełomie tygodnia powinniśmy mieć ok. 1 tys. przypadków. Jeśli jednak Polacy będą się stosowali do kwarantanny społecznej i zostaną w domu, to spowolnimy cały proces zakażania, a o to teraz nam chodzi. Wtedy będziemy mieli wolniejszy wzrost zachorowań i warunki do leczenia pacjentów tego wymagających. W tej chwili mamy gotowych kilkanaście szpitali jednoimiennych – typowo zakaźnych. To w nich będą leczeni pacjenci z koronawirusem. To do nich w pierwszej kolejności będą trafiały nowe dostawy środków ochrony osobistej i sprzętu. Aż 10 proc. z 10 tys. łóżek w tych szpitalach muszą stanowić łóżka respiratorowe. Pamiętajmy, że żaden system ochrony zdrowia nie jest w stanie sobie poradzić z nagłym gigantycznym wzrostem zachorowań, wystarczy spojrzeć na Włochy. Nam zależy na tym, że rozłożyć to wszystko w czasie. I oczywiście proszę pamiętać, że większość zakażonych pacjentów przechodzi chorobę łagodnie, część może ją przechorować w domu. Na tych, którzy będą musieli zostać skierowani na hospitalizację czekają właśnie szpitale jednoimienne.
Grupa pielęgniarek, które świadczą wizyty domowe alarmują, że nie dostają maseczek ochronnych i potrzebnego sprzętu od dyrektorów placówek, dla których świadczą swoją pracę. Pielęgniarki narażają swoje życie, aby pomóc chorym. Jak pomóc im?
W tym szczególnym czasie zdecydowanie najlepiej korzystać z teleporad i to radzimy wszystkim pacjentom, którzy nie wymagają pilnej opieki lekarskiej. Narodowy Fundusz Zdrowia wprowadził telewizyty w placówkach lekarzy rodzinnych oraz przychodniach specjalistycznych AOS. Dzwoniąc do wybranych placówek pacjent może otrzymać zalecenia, e-zwolnienie, e-receptę. Jeśli będzie taka konieczność, zostanie skierowany do stacji sanitarno-epidemiologicznej. Teleporady medyczne ograniczają ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa. Tzw. środki ochrony osobistej kierujemy na front walki z koronawirusem tj. do szpitali zakaźnych. To one potrzebują każdej liczby takiego sprzętu i to tam skupiamy wszelkie nasze działania.
Mówi się, że nie wyjdziemy z epidemii do jesieni. Wariant, który dotyczy 2 tygodni to jedynie wstęp do walki?
Nie chciałbym niczego obiecywać i snuć wizji, że to się zaraz, za dwa, czy trzy tygodnie skończy. Nie będę też mówił, że za dwa miesiące poradzimy sobie z koronawirusem. Tego dziś nikt na świecie dokładnie nie wie. Tego nie wiedzą eksperci od epidemii i wirusów. Ja jako minister zdrowia mam zadbać o bezpieczeństwo Polaków i ograniczenie rozprzestrzeniania się wirusa i na tym się skupiam. Nie będę rzucał żadnych słów na wiatr.
Zamierza Pan kandydować na prezydenta? W sondażach wyprzedził Pan innych polityków. Spodziewał się Pan, że zmieni się narracja?
Moja osoba jest tu najmniej ważna. Najważniejsze jest bezpieczeństwo całego społeczeństwa. Ja wykonuje tylko swoja pracę. Nie mam żadnych planów politycznych. Kandydaci na prezydenta już są i kandydują. Ja skupiam się na swoich zadaniach.
Istnieje szansa, że współpraca z p. Jerzym Owsiakiem pomoże w zakresie nabycia respiratorów?
W tym trudnym czasie każda współpraca jest nam potrzebna. Podkreślam „wszystkie ręce na pokład” w tych dniach. Wsparcie WOŚP będzie cenne tak samo jak innych, którym serdecznie chcę podziękować za chęć niesienia pomocy.
Ktoś z rządu odzywał się do pracowników medycznych w Chinach, aby zasięgnąć porady jak radzić sobie z wirusem?
Na bieżąco monitorujemy rekomendacje Światowej Organizacji Zdrowia oraz CDC i ECDC. Konsultanci m.in.: ds. chorób zakaźnych i ds. anestezjologii i intensywnej terapii przekazują aktualne rekomendacje dotyczące leczenia. Śledzimy także wyniki badań naukowych m.in. chińskich lekarzy, które się ukazują w czasopismach naukowych. Wszyscy nawzajem korzystamy ze swoich doświadczeń i uczymy się jak walczyć z tym nowym patogenem. Analizujemy każde dane spływające ze świata.
Rozmawiała Sandra Skibniewska