Ludwik Dorn w przeszłości trwał przy Jarosławie Kaczyńskim w najtrudniejszych momentach, nawet na długo przed powstaniem Prawa i Sprawiedliwości. Był wiceprezesem pierwszej partii Kaczyńskiego - Porozumienia Centrum, natomiast w czasach pierwszych rządów PiS m.in. wicepremierem i szefem MSWiA. Później jego drogi Dorna z Kaczyńskim się rozeszły. Ten pierwszy startował nawet w wyborach do Sejmu z list Platformy Obywatelskiej! Teraz dalej jest po przeciwnej stronie barykady i wielokrotnie krytycznie ocenia działania rządu (np. ZOBACZ: Dorn bez złudzeń o wyborach. Mówi wprost o fałszerstwie).
W swoim ostatnie wpisie na Facebooku Dorn odniósł się do trwających już od tygodnia protestów kobiet w całym kraju, które rozpoczęły się od orzeczenia TK zakazującego aborcji z przyczyn eugenicznych. Były wicepremier nawiązał w nim do duchowieństwa, które w jego opinii miało ogromny wpływ na to zdarzenie. – Trwa protest przeciwko ograniczeniu prawa do aborcji, ale także przeciwko lepkiej komitywie między PiS a Kościołem katolickim. Wczoraj prezes PiS i wicepremier nadzorujący resorty siłowe wezwał do tworzenia partyjnych pisowskich bojówek, które mają „bronić kościołów”. Dzisiaj zebrała się rada stała Konferencji Episkopatu Polski, która wydała komunikat. Jest pisany tak na okrągło, że nic nie znaczy – rozpoczął swoje rozważania.
– Może podziękowania dla „wiernych świeckich”, którzy „odważnie stają w obronie swoich kościołów” to pośrednie i zawoalowane wyrazy wdzięczności dla prezesa PiS – i on jest wszak „wiernym świeckim”; tekst jednak jest tak pusty, że równie dobrze może to być nadinterpretacja – kontynuował. Później jednak Dorn pojechał już po bandzie, porównując działania polskiego Episkopatu do zachowań swojego... zmarłego psa. Zupełnie nie gryzł się przy tym w język i nie ukrywał negatywnych emocji. – Mój pies Pip, niech mu ziemia lekką będzie, uwielbiał ganiać za własnym ogonem, co jemu sprawiało radość, a mnie bawiło. Kiedy biskupi mojego Kościoła w sytuacji dramatycznej gonią za własnym ogonem czuję zażenowanie i zgorszenie – napisał szokująco.