To będzie rząd kontynuacji – mówił zarówno prezes Prawa i Sprawiedliwości, jak i sam premier Mateusz Morawiecki wymieniając nazwiska nowych, starych ministrów. Poza kilkoma nowymi szefami resortów, wielu z nich to dawni ministrowie, którzy będą kontynuowali swoją pracę. Nie padło za to nazwisko jednego ministra, no i się zaczęły spekulacje. Co prawda premier zapowiedział, że to kwestia osobista, ale na dziennikarskiej giełdzie nazwisk jest już lista kandydatów. I to nie tylko z rządzącej partii.
Pojawiają się sugestie, że może to być któryś z niezależnych senatorów lub członków opozycji… Oliwy do ognia dolał sam Waldemar Paruch, strateg Prawa i Sprawiedliwości. Wyznał, że „brak obsady na stanowisku ministra sportu ma swój cel”. Polityk nie wykluczył, że jest to forma kuszenia kogoś z opozycji. I dodał, że w Izbie Wyższej parlamentu może być niespodzianka dla opozycji. W sprawie ministerstwa Sportu, politycy chętnie nawiązują do sportowych transferów w piłce nożnej, gdzie jeden klub kupuje najlepszego piłkarza od konkurencji, oferując lepsze warunki niż u konkurencji.
Kim jest tajemniczy kandydat? – zastanawiają się media w całej Polsce. Artur Soboń w wypowiedzi dla Polsat News zapewnił, że z pewnych względów ten kandydat nie chciał, żeby go wymieniać już po posiedzeniu komitetu politycznego PiS. Na pytanie dziennikarza, czy ministrem sportu zostanie senator opozycji, Soboń dodał, że "za chwilę będziemy o tym wszyscy poinformowani, jaki jest skład tego rządu i jaka jest propozycja dla pana prezydenta" – usłyszeliśmy w Polsacie News.