Sprawę szokującego przemówienia szefa resortu środowiska nagłośnił portal naszamlawa.pl. Z relacji dziennikarzy wynika, że wszystko zaczęło się od pytania jednego z leśników. - Co z innymi zwierzętami uciążliwymi dla obywateli: bobrami, łosiami? Poważny problem zaczyna być z wilkami, żubrami i żurawiami - stwierdził rozmówca polityka. Pewnie jeszcze nie wiedział, że chwilę później minister otworzy puszkę Pandory...
- Żyjemy w czasach nadmiernej wrażliwości w ochronie zwierząt, tak delikatnie powiem - oświadczył polityk PiS. Żalił się, że kiedy Jan Szyszko (poprzedni szef resortu - red.) wydał zgodę na odstrzał łosi, „musiał niemal na drugi dzień ją odwoływać”. Najbardziej szokujące jest jednak to, co mówił dalej.
Minister środowiska opowiadał o „sugestiach”, jakie ministerstwo przekazuje regionalnym dyrekcjom ochrony środowiska! - Mają sugestię wręcz, żeby bardzo chętnie wyrażać zgody na odstrzały zwierząt chronionych gatunkowo: żubry, łosie, bobry - stwierdził. Co ciekawe mówił też o wilkach. Jego zdaniem, niedługo może zaistnieć potrzeba, by strzelać do tych zwierząt...
Deklaracja polityka okazała się na tyle głośna, że na rewelacje mławskiego portalu musiał odpowiadać rzecznik resortu. - Henryk Kowalczyk podkreślał jedynie, że problem szkód powodowanych przez gatunki chronione jest poważny. Minister Kowalczyk zaznaczył, że w określonych wypadkach istnieje mechanizm, pozwalający na udzielenie zgody na odstrzał zwierząt objętych ochrona gatunkową - bronił szefa Andrzej Brzózka, rzecznik MŚ. Tłumaczył, że minister może jedynie decydować o zabijaniu zwierząt na terenie parków narodowych.