Minister skarbu ma w swoim życiorysie bardzo tragiczny rozdział. W grudniu 2006 roku we Wrocławiu w wyniku szarpaniny z ówczesnym posłem PiS zginął mężczyzna. Jackiewicz miał bronić swojej rodziny, która została zaatakowana przez pijaka. Rok później prokuratura umorzyła śledztwo.
Ale przez następne lata lokalna prasa przypominała politykowi o tragedii. Oddział "Gazety Wyborczej" we Wrocławiu, piórem jej ówczesnego szefa Jerzego Sawki (55 l.), akcentował, że sprawa śmierci nigdy nie została do końca wyjaśniona i powinien zająć się nią sąd. Takie stwierdzenia nie podobały się Jackiewiczowi i sprawa trafiła do sądu. A tam obecnego ministra reprezentował wrocławski adwokat Dominik Hunek (39 l.). Poza tym, że brał udział w rozprawach, to jeszcze pilnował, aby z for internetowych portali informacyjnych we Wrocławiu kasowano negatywne wpisy na temat posła Jackiewicza. Ostatecznie sąd uznał, że gazeta miała prawo domagać się wyjaśnienia sprawy.
A Jackiewicz nie zapomniał o swoim prawniku. Hunek po tym, jak polityk z Wrocławia został ministrem skarbu, trafił do rad nadzorczych dwóch państwowych gigantów: KGHM i PLL LOT. Może tam liczyć na ogromne pieniądze. W PLL LOT rocznie zainkasuje około 50 tys. zł, a w lubińskim kombinacie blisko... 120 tys. rocznie! - Być może to świetny prawnik, ale fakt, że został zatrudniony w radach nadzorczych, to oczywisty skandal! - twierdzi prof. Antoni Kamiński, były szef Transparency International. - Ktoś może pomyśleć, że w ten sposób minister spłaca zobowiązania finansowe wobec prawnika - zaznacza.
Co ciekawe, do rady nadzorczej państwowej spółki trafił też partner Hunka z kancelarii - Przemysław Lis (52 l). Prawnik został szefem rady nadzorczej w Grupie Azoty, pensja około 190 tys. zł rocznie.
Ministerstwo Skarbu tłumaczy nam, że obaj panowie są znakomitymi fachowcami. Hunek m.in. społecznie pracował na rzecz Aeroklubu Polskiego w Lesznie.
ZOBACZ: Prezes PKP Intercity Jacek Leonkiewicz podał się do dymisji