"Super Express": - Dobrze, że ta debata się odbyła?
Mirosław Czech: - Z całą pewnością tak. Na dodatek w czasie największej oglądalności. Brawa dla publicznej jedynki, że umożliwiła milionom ludzi wysłuchanie dyskusji między dwiema ważnymi osobami w najnowszej historii Polski - byłym i obecnym ministrem finansów - na temat fundamentalny i zasadniczy dla nas wszystkich, czyli zmian w systemie emerytalnym. W tym sensie było to bardzo udane przedsięwzięcie.
- Pytanie, czy spełniło swoje główne zadanie i obu panom udało się dotrzeć ze swym przekazem do zwykłych obywateli? Czy debata wyjaśniła istotę sporu wokół OFE?
- Na pewno przybliżyła. Dyskusja mogła być w pewnej części dość irytująca, a to z powodu formy wypowiedzi, jaką przyjął minister Rostowski. Był wobec profesora Balcerowicza protekcjonalny, występował z pozycji jedynej słusznej prawdy, przerywał mu, zwracał się do niego na "ty". Przez to widzowie chyba nie bardzo potrafili złapać istotę sporu.
- Kto wypadł bardziej przekonująco pod kątem merytorycznym?
- W sposób profesjonalny i dojrzały zachowywali się redaktorzy prowadzący debatę - Jerzy Baczyński i Tadeusz Mosz. Sądzę też, że merytorycznie i wizerunkowo lepiej wypadł Leszek Balcerowicz. Minister Rostowski przygotował ładną grafikę - choć moim zdaniem nieprawdziwą. Mogło to sprawić wrażenie u większości widowni, że to on jest lepiej przygotowany. Jednak na zasadnicze pytanie, a mianowicie - czy rząd próbuje zabrać pieniądze z OFE po to, aby zmniejszyć deficyt budżetowy i mieć środki na inne cele, a nie po to, by poprawić system emerytalny, minister Rostowski nie odpowiedział. I o to chyba chodziło Balcerowiczowi.
Mirosław Czech
Publicysta "Gazety Wyborczej"