„Super Express”: - Komisja Europejska chce zmniejszyć o kilkadziesiąt procent fundusze na obszar wspólnej polityki rolnej i fundusz spójności. Jaką zamierzacie przyjąć strategię wobec zaistniałej sytuacji? Czy wstępna propozycja jest przez rząd do zaakceptowania?
Jan Krzysztof Ardanowski: - Nie, nie jest.
- Dlaczego?
- Dlatego, że Unia Europejska oczekuje, że rolnictwo będzie realizowało wiele nowych zadań. Mam tu na myśli bardzo ambitną politykę europejskiego rolnictwa. Chodzi o produkcję, zagospodarowanie terenu, klimat, ochronę wód i wiele innych. Powstaje pytanie, jak można spełnić te wszystkie wymogi mając mniejsze środki? To nielogiczne. Nie godzimy się na propozycję jaka przedstawiła Komisja Europejska. Nie jesteśmy odosobnieni w naszym poglądzie. W zasadzie wszystkie państwa z naszej części Europy podzielają nasze zdanie.
- Rozumiem, że aby zrealizować wszystkie ambitne cele, które stawia przed rolnikami UE należy mieć według pana większy budżet?
- Owszem. Przynajmniej porównywalny z tym jaki był dotychczas.
- Komisja zaproponowała jednak cięcia i to znacznie większe, niż wynikałyby tylko z Brexitu.
- Tak. W związku z tym, że UE chce wprowadzić dodatkowe cele, np. związane z imigrantami, Unia Europejska powinna zwiększyć składki członkowskie.
- Polska jest gotowa na większe składki?
- Uważam, że tak. Stanowisko rządu jest jednoznaczne w tej kwestii, więc jesteśmy w stanie zwiększyć składki członkowskie tak, aby uzyskać większy budżet rolny.
- Podczas trwania Forum Ekonomicznego w Krynicy rozmawiał pan w tej sprawie z jedną z przedstawicielek KE. Wychodzi na to, że KE zmienia zdanie?
- Podczas jednego z paneli dyskusyjnych jedna z ważniejszych przedstawicielek KE stwierdziła, że sprawa jest otwarta. Ponieważ wiele państw UE nie godzi się na rozwiązania zaproponowane przez UE. Rozmawiałem w powyższej sprawie z komisarzem Hoganem, który zajmuje się rolnictwem. On również nie podziela zdania KE w zakresie istotnego zmniejszenia środków na politykę rolną.
- Jeden z największych obecnie problemów rolników, to odszkodowania za suszę. Ministerstwo wydłużyło termin składania wniosków o odszkodowania aż do końca października. Dlaczego?
- Chcemy pomóc wszystkim rolnikom. Niezależnie od tego, kiedy straty zostały oszacowane. Rolników poszkodowanych jest około 240 tys. Z niektórych gmin nie spłynęły jeszcze protokoły szacowania. W niektórych gminach trzeba wrócić do doszacowania. Pracujemy bardzo szybko. W poprzednich latach, m.in. w 2015 roku, wszystko trwało dłużej. Nie chcę, aby rolnicy czekali, dlatego przyjmowanie wniosków i wypłaty w jednych już trwają, gdy w innych jeszcze trwają szacunki. Pierwszeństwo mają ci, którzy doznali największych strat.
- Jak przebiega proces składania wniosków?
- Nie spodziewałem się, że rolnicy tak szybko będą składali wnioski. Wszystko przebiega bardzo sprawnie. Jestem pozytywnie zaskoczony. Codziennie kilkanaście milionów złotych jest przekazywanych na konta rolników.
- PSL podnosi argument, że rząd nie wypłaca odszkodowań za suszę, bądź czyni to mozolnie. Pan mówi, że coś złego dzieje się w niektórych gminach. Dysponujecie dowodami na to, że niektóre gminy opóźniają proces celowo?
- Gminy są w różnych sytuacjach. Znam gminy biedne i słabe, które mają mało pracowników, więc uprzedzają, że u nich cały proces może się wydłużyć. Są również gminy, w których pracowników jest więcej a istnieje problem z przekazywaniem protokołów po suszy. Dzwonią do mnie rolnicy, którzy dziwią się, że proces przekazania protokołów z gmin jest tak wolny. Może istnieć w tym jakaś celowość. Chęć ukazania, że PiS daje pieniądze, które są jedynie na papierze. Jednak chcę uspokoić wszystkich. Każdy dostanie swoje środki, ponieważ są zabezpieczone. Nigdy nie ustaliliśmy tak wysokiej stawki na pomoc rolnikom. Jest to precedens w ostatnich latach. Dajemy na suszę 1,5 mld, a PO-PSL, przy podobnej suszy w 2015 r. dało 450 milionów.
- Pański poprzednik chciał walczyć z ASF budując na wschodniej granicy gigantyczny płot. Dzisiaj ten plan jest już chyba nierealny?
- Budowa płotu wzdłuż rzeki Bug wydaje się nielogiczna. Czekaliśmy na opinię unijną w tym zakresie, która miała ocenić stopień ryzyka i sensowność budowania długiego płotu. KE stwierdziła w ślad za nami, że ogromny płot jest bezzasadny. Rolnicy twierdzą, że póki wirus będzie w dzikach to prędzej, czy później choroba wejdzie do gospodarstwa. Innej możliwości nie ma. Często podaje się przykład Hiszpanii, która odizolowała zwierzęta. Jednak u nas to się nie sprawdzi, bo struktura i wielkość gospodarstw jest całkiem inna.
- Co wobec tego robić?
- Trzeba zmniejszyć populację dzika. Chcemy zwalczyć chorobę. Zachęcamy rolników do bioasekuracji. Zwracamy za to środki. Chciałbym jednak, aby rolnicy nie rezygnowali z hodowli. Minister środowiska przygotowuje dla myśliwych rozwiązania, które usprawnią odstrzał. Dysponujemy chłodniami, które przez czas potrzebny na badanie, przechowują ciała zwierząt. Mam nadzieję, że nasze działania doprowadza do wyeliminowania choroby. Warto dodać, iż problem ASF jest powszechny w całej UE, ale nie tylko. KE udawała, że jest to problem pojedynczych krajów. Jednak drżymy, aby nie doszło do eskalacji.
-Głównym konkurentem PiS w wyborach samorządowych nie jest PO, ale PSL. Tu trwa najbardziej zacięta walka. Zwycięstwo w ilu sejmikach wojewódzkich uznacie za sukces?
- Walczę o pewien kształt przyszłości wsi. Jestem współautorem programu rolnego PiS. Wybrałem te działania, które wydały mi się najbardziej sensowne, jeśli chodzi o polepszenie życia rolników. Dużo można było zrobić wcześniej. Przez lata wolnej Polski odpowiedzialność za rolnictwo mieli inni. We wszystkich sejmikach poza Podkarpaciem rządzi PSL. My chcemy współpracować ze wszystkimi sejmikami. Jeżeli ktoś z powodu nieudolności nie realizuje tego, co jest ważne dla polskiej wsi, to ja z nim walczę. PSL to partia urzędników a nie partia ludzi wsi. Przypomnę, że Zjednoczone Stronnictwo Ludowe zniszczyło ruch rolników a po latach przefarbowało się na PSL. Powiedzmy prawdę - PSL niewiele ma wspólnego z ruchem ludowym.