PIOTR GLIŃSKI

i

Autor: Andrzej Lange PIOTR GLIŃSKI

Minister Gliński: Jak to jest, że jak PiS rządzi to akurat jest koniunktura?! [WYWIAD]

2019-03-07 8:22

Liczyłem na Oscara za zdjęcia dla Łukasza Żala. Ten werdykt jest zapewne spowodowany modą i trochę kwestiami pozaartystycznymi. W pojedynku „Zimnej wojny” z „Romą” sprawiedliwe byłoby rozdzielenie Oscarów 1 do 2 - powiedział w rozmowie z Super Expressem prof. Piotr Gliński, wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego, przewodniczący komitetu ds. pożytku publicznego.

- „Super Express”: - Nie jest pan lekko zawiedziony Oscarami i tym, że „Zimna wojna” choć jednego nie dostała?
Piotr Gliński: - Liczyłem na Oscara za zdjęcia dla Łukasza Żala. Ten werdykt jest zapewne spowodowany modą i trochę kwestiami pozaartystycznymi. W pojedynku „Zimnej wojny” z „Romą” sprawiedliwe byłoby rozdzielenie Oscarów 1 do 2.
Producenci „Romy” władowali w promocję olbrzymie środki. Rynek amerykański ma swoje wymagania…
Zapewne tak, ale pamiętajmy też o różnicach kulturowych. Film o Polsce i naszych problemach w czasach komunizmu jest dla Hollywood czymś zdecydowanie bardziej odległym niż sprawy sąsiedniego Meksyku. Wiadomo, ilu Meksykanów mieszka w Stanach
- Wracając na polską ziemię, chciałem zapytać o politykę historyczną i najnowszy spór polsko-izraelski. Jakie trzeba mieć narzędzia, żeby uprawiać skuteczną politykę historyczną i dlaczego nam to nie bardzo wychodzi?
- Takie, jakie mają od kilkudziesięciu lat Niemcy lub Izraelczycy. Pracując i budując przez dziesięciolecia różne instytucje, budując silną gospodarkę, siłę państwa. My tego przez dekady byliśmy pozbawieni. Później III RP przyjęła postawę dostosowywania się do możnych tego świata, a nie wybicia się na niezależność. Olbrzymich zaniedbań w polityce wizerunkowej nie da się nadrobić w kilka lat. Rozumiem, że żaden kraj nie jest we współczesnych czasach w pełni suwerenny. Trzeba jednak walczyć o jak największy zakres tej suwerenności. O realną podmiotowość, własną narrację. Zwłaszcza w świecie, w którym toczy się o to ostra, bezwzględna rywalizacja.
- To nie jest pierwszy kryzys w relacjach polsko-izraelskich, czy też szerzej polsko-żydowskich.
Nie jest, ale od poprzedniego kryzysu wiele się nauczyliśmy, żeby tylko wspomnieć wspólne stanowisko Morawiecki-Netanyahu, które jest wielkim naszym zasobem. Proszę też zauważyć, jak tym razem zachowały się Stany Zjednoczone, niektóre środowiska żydowskie w Polsce i na świecie.
- Inaczej.
- Diametralnie. To nieporównywalne! Ambasador USA nas broniła. Broniły nas nasze, polskie środowiska żydowskie. Broniły nas dwie wpływowe, światowe organizacje Żydów: American Jewish Committee oraz World Jewish Congress. Czuli się solidarni i proszę mi wierzyć, że to nie była reakcja przypadkowa. Radykałowie zostali potępieni.
- Elementem polityki historycznej są też filmy…
Dzięki wsparciu PISF i ministerstwa kultury obecnie powstaje około 40 filmów historycznych, opowiadających o naszej historii.
- Może to i dużo, ale wciąż nie potrafimy przebić się ze swoim przekazem do odbiorców za granicą. Nie chcę tego porównywać do filmów amerykańskich ale spójrzmy na kinematografię rosyjską, jak choćby niedawno powstały „Sobibór”. Zrobiony z rozmachem , z międzynarodową obsadą i silnym przekazem. Czemu nie jesteśmy równie skuteczni?
Potrafimy robić dobre filmy, ale jeszcze raz podkreślę, że odrabiamy wiele lat zaniedbań. To niezwykle istotne. Z Rosją trudno nam się porównywać. W Rosji Putin rozkaże i pieniądze idą. W Polsce są zamówienia publiczne, regulacje europejskie, transparentne konkursy grantowe. Na krótką metę to utrudnia, ale w dłuższej perspektywie zapewnia wolność i demokrację. Minister nie może tworzyć filmów na rozkaz, ale może tworzyć jak najlepsze warunki dla rozwoju produkcji filmowej. Trzy lata temu na konkurs scenariuszowy przysłano ponad 800 zgłoszeń! To, co przygotowujemy obecnie, jest naprawdę bardzo ciekawe. „Kurier”, który wkrótce wchodzi na ekrany, nie jest pierwszy. Wymienię choćby film „Niepodległość”, który właśnie został nagrodzony Telekamerą.
- To dobry film, ale jednak kierowany do Polaków. Na Zachodzie czy na Wschodzie raczej furory nie zrobi.
- Dobrze, ale od czegoś trzeba zacząć. Wiele produkcji jest w toku. Film „Klecha” o ks. Romanie Kotlarzu zamordowanym przez SB prawie gotowy. 11 września premiera mocnej produkcji: „Legionów”.
- Ale to jest wciąż adresowane do Polaków.
Jest też wiele filmów, które powstają dla widzów zagranicznych. Z bohaterami, którzy są im bliżsi.
- Kogo pan ma na myśli?
- Choćby amerykański filmowiec i reżyser Merian C. Cooper, który w trakcie wojny polsko-bolszewickiej tworzył lotniczą eskadrę kościuszkowską. Wieść niesie, że zostawił tu nieślubne dziecko i miał nim być Maciej Słomczyński, słynny tłumacz i autor kryminałów pisanych pod pseudonimem Joe Alex. Podobno fizycznie był bardzo podobny do ojca! I Cooper wśród Amerykanów nie był anonimową postacią, został producentem filmowym i był np. twórcą postaci „King Konga”.
- Kilka dni temu, w Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych nastąpiło symboliczne otwarcie Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce, czyli zakończenie pierwszego etapu jego budowy. Czy już wiadomo, jak będzie wyglądała tamtejsza ekspozycja?
- Oj, już dawno, chyba rok temu, widziałem wizualizację, ale okazała się ona na tyle „wypasiona”, że jej wciąż nie zbudowano, bo chyba czterokrotnie przekraczała planowany budżet. 
- A jak będzie wyglądała?
- Mogę zdradzić, że jest zaprojektowana przez biuro specjalizujące się w prezentacjach multimedialnych, to nie są tylko fizyczne artefakty. Mamy już też gotową wizualizację Muzeum Historii Polski, które powstaje na warszawskiej Cytadeli. To będzie chyba największe muzeum w Polsce, sam budynek ma 200 metrów długości. Twórcą plastycznym wystawy jest Borys Kudlička, scenograf Teatru Wielkiego.
- Będziecie w jakiś szczególny sposób celebrować 80. rocznicę wybuchu II wojny światowej?
Od kilku miesięcy spotyka się zespół organizacyjny złożony z przedstawicieli resortów, Kancelarii Prezydenta, parlamentu, IPN, „Solidarności” i in. Pod kierownictwem wiceministra Jarosława Sellina przygotowujemy program obchodów wszystkich okrągłych rocznic, także wejścia Polski do Unii Europejskiej, wizyty Papieża Jana Pawła II, 4 czerwcowych wyborów 1989 r., Unii Lubelskiej, wybuchu wojny. To wszystko istotne wydarzenia i Polska musi to odpowiednio uczcić.
- Jakie to są projekty?
- Podzieliliśmy je między nasze instytucje i w sprawie szczegółów polecam zaglądać do nich. Pomysły są różne. Np. rocznica Unii Lubelskiej obchodzona będzie w Lublinie, gdzie w pałacu Lubomirskich tworzymy Muzeum Dawnych Ziem Rzeczypospolitej…
- A propos Kresów. Trudno w tym kontekście nie wspomnieć o trudnych relacjach polsko-ukraińskich. Utrudnianiu, czy wręcz uniemożliwianiu przeprowadzenia ekshumacji, a ostatnio doszła sprawa Huty Pieniackiej i podważanie przez stronę ukraińską podawanej przez polskich badaczy liczby ofiar.
- Wydaliśmy oświadczenie w tej sprawie, gdyż Ukraina, zgodnie z umową z Polską, nie powinna robić ekshumacji w Hucie Pieniackiej samodzielnie. Powinni nas zaprosić i powinniśmy robić to razem, tak jak ma to miejsce w Polsce.
- Dlatego strona ukraińska mówi nie o ekshumacjach ale o… badaniach.
Nawet nie chcę tego komentować. Mamy dobre relacje z Ukrainą prawie we wszystkich dziedzinach życia…
- Poza historią.
I odpowiedzialnie wspieramy Ukrainę, która jest praktycznie w stanie wojny z Rosją. Wspieramy ich proeuropejskie aspiracje, kulturę, gospodarkę. I jest jeden problem. Dziedzictwo historyczne. Teraz ruch jest po stronie Ukrainy. Nie będzie żadnych uzgodnień i upamiętnień, dopóki strona ukraińska nie zrozumie, że podstawą wszelkich porozumień jest wolność do poszukiwań, ekshumacji i godnego pochówku ofiar naszej wspólnej choć często trudnej historii.
- Ten brak zrozumienia naszych uczuć z czego wynika?
Gdyby powiedział pan, że na Ukrainie zbliżają się wybory prezydenckie…
- … i trwa kampania wyborcza
To ja bym mógł powiedzieć, że to trafna diagnoza.
- I to jest niepokojące, bo oznacza, że na Ukrainie jest potencjał do antypolskich haseł.
- Nie przesadzałbym. Potencjał do radykalnych zachowań jest wszędzie, na ogół zależy od kontekstu.
- Na koniec wróćmy do bieżącej polityki. „Piątka Kaczyńskiego”. Rząd przed wyborami sypnął bardzo dużymi pieniędzmi. Czy część tego strumienia pieniędzy nie powinna zostać przekierowana ze spraw socjalnych np. na innowacyjność albo wspieranie rozwoju?
- To jest kontynuacja podstawy naszego programu. Zapowiadaliśmy bardziej sprawiedliwy podział tego, co Polacy wypracowują. I to realizujemy. Przez wiele lat było wiele zaniedbań w tym zakresie i teraz musimy to nadrobić. To kwestia sprawiedliwości i zrównoważonego rozwoju, który jest lepszy, niż realizowany przez PO projekt polaryzacyjno-dyfuzyjny. Tamto prowadziło do patologii, nierównowagi, gigantycznych dysproporcji. Polityka transferów socjalnych do grup, o których zapominano, ma aspekty cywilizacyjno-kulturowe i rozwojowo-gospodarcze. Ci ludzie mają teraz większą sferę wolności. Jaką wolnością mogą się cieszyć rodziny, które nie mają podstawowych środków do życia? O jakim rozwoju mogą mówić? Przecież Polska była na szarym końcu cywilizowanego świata pod względem biedy dzieci. To był wstyd. 30 proc. polskich dzieci było zagrożonych biedą ekonomiczną i kulturową. To było wykluczenie, pozbawienie szans. Trzeba inwestować, także z powodów rozwojowych, w obszary do tej pory zaniedbane. Dzięki temu już za kilka lat nasze społeczeństwo będzie inne. To wielka zmiana społeczna, odchodząca od pseudoliberalnego rozwoju pełnego dysfunkcji. Dlaczego PO się nie udało, a nam się udaje? Te środki są! I Polacy zasługują, by żyć na poziomie Greków, Hiszpanów czy Niemców.
- Jest okres prosperity, dobra koniunktura.
Nie uda się wszystkiego wyjaśnić dobrą koniunkturą! Wszyscy wiedzieli i mówili o dziurze VAT-owskiej. O tych nadużyciach. Dlaczego niczego nie zrobiono? I nagle okazało się, że można to błyskawicznie naprawić!
Ale w pewnym momencie ten wzrost dochodów budżetowych, który obserwujemy od dwóch co najmniej lat, zostanie zahamowany.
- Ale my musimy wyrównać szanse. Wydobywamy ludzi z biedy. Niwelujemy te potworne różnice między nami a resztą Europy. Stąd konieczność podniesienia realnych płac. Musimy budować klasę średnią, niższą i wyższą, bez niej nie ma rozwoju. To klasa, która ma olbrzymią chęć do samorozwoju. I ci ludzie teraz mają szansę wejść w taki obszar, który im to umożliwia. Wcześniej natrafiali na barierę, której przekroczyć nie mogli. Barierę ekonomiczną. Mieliśmy największe obszary biedy i wykluczenia, z czego często brały się obciążenia kulturowe i rozwojowe.
- Znów powtórzę, że nie zawsze jest taka koniunktura…
- Jak to jest, że jak PiS rządzi to akurat jest koniunktura?!
- Macie szczęście?
- Mamy szczęście do mądrych ludzi i dobrego gospodarowania.

Rozmawiał Hubert Biskupski