To miała być zmiana przełomowa dla 5 mln Polaków, którzy cierpią na nietrzymanie moczu lub są obłożnie chorzy i muszą używać pieluchomajtek. Wreszcie, po 18 latach, miały się dla nich zmienić limity. Od marca lekarz rzeczywiście może im przepisać 90 sztuk takich produktów (o 30 więcej niż dotychczas). Pacjenci są jednak oburzeni, bo resort nie zmienił limitu finansowania. Maksymalna dopłata, z jakiej mogą skorzystać, to 63 zł (lub 77 zł, gdy chorują onkologicznie), czyli tyle samo, ile dotychczas. Za dodatkowe pieluchy muszą więc zapłacić sami! A są to wydatki ogromne. - Czujemy się oszukani! Tylko ktoś, kto nigdy nie był i nie miał nikogo bliskiego w takiej sytuacji, mógł to wymyślić! Bez dopłaty NFZ można sobie przecież kupić za własne pieniądze tyle sztuk pieluchomajtek, ile się chce. Po co taka iluzoryczna zmiana? - oburza się Aleksandra Ćwiertnia (70 l.), emerytka z Poznania, która na nietrzymanie moczu choruje od 10 lat.
Ministerstwo Zdrowia nie czuje się winne. - Stale dążymy do poprawy jakości życia pacjentów, ale musimy uwzględniać możliwości finansowe NFZ, a wydatki na pieluchomajtki to aż jedna czwarta całego budżetu przewidzianego na zaopatrzenie w wyroby medyczne - podkreśla Krzysztof Jakubiak, rzecznik resortu zdrowia.
Czytaj: Kim jest nowy minister zdrowia, Łukasz Szumowski? RODZINA, WYKSZTAŁCENIE