Niestety, ani Sokołowski, ani Janusz Szostak (61 l.), autor książki, nie zdecydowali się ujawnić nazwiska wiceministra z lat 90. Gdyby wyszło na jaw, polityk z pewnością najadłby się wstydu... – Czy mogłem być mu do czegoś potrzebny? A jednak byłem. Do kogo poszedł, gdy stolarze opóźnili się z wykonaniem mu kuchni? Do mnie. I jaki on był szczęśliwy, gdy wysłałem do niego ekipę „Mięśniaków” i wpier… tym stolarzom – twierdzi Masa.
Na czym opierały się kontakty gangsterów z politykami? Na sławie i bajecznych możliwościach bandziorów. – Większość gazet pisała o nich codziennie, ludzie się ich bali. Przestępcy chodzili na oficjalne bankiety. Tak się poznawali – opowiada Szostak. Kiedy ktoś znał Masę i jego kumpli, skradziony samochód czy ewentualne groźby przestawały być problemem. Wszystko na zasadzie „przysługa za przysługę”.
– Kiedyś pewna piosenkarka zadzwoniła do Masy, żeby pomógł piłkarzowi z Legii. Napastnik zadarł z niewłaściwymi ludźmi i chcieli mu połamać nogi! - zdradza Szostak. Gangster podobno pomógł. Nagrodą miał być płomienny romans z piosenkarką.
Opowieść o przenikaniu się "WIELKIEGO ŚWIATA" ze światem przestępczym, o wielkich pieniądzach, szemranych interesach