Ilu skazany rozstrzelano lub powieszono na mocy wyroków sądów Polski Ludowej? Dokładnie nie wiadomo, bo z czasów stalinowskiej dyktatury nie ma kompletu dokumentacji. IPN szacuje, że w latach 1946-55 najwyższy wymiar kary orzeczono wobec ok. 5 tys. skazanych. Instytutowi udało ustalić się 3468 nazwisk wobec których wojskowe sądy wydały wyroki śmierci. Spośród nich IPN udokumentował ich wykonanie na 1363 osobach. Po odwilży październikowej i później sądy nadal skazywały na śmierć (dożywocia wówczas nie było, prawo przewidywało, że do więzienia można pójść maksimum na 25 lat), ale już nie w takim tempie, jak „za Bieruta”. Wg danych Ministerstwa Sprawiedliwości od 1960 do 1988 r. wykonano 254 wyroki śmierci. Najwięcej skazanych poszło pod szubienicę w 1973 r. (27), najmniej w 1982 (2). W historii pobierutowskiego sądownictwa w PRL na stryczku w chwale prawa nie zginęła kobieta. Wcześniej nie było rzadkością skazywanie ich na śmierć.
Najwyższy wymiar kary za socjalizmu z ludzką, a nie Stalina i Bieruta, twarzą, orzekano najczęściej wobec morderców, terrorystów i zdrajców Polski Ludowej. Zdarzyło się raz, co częściej praktykowano w Związku Radzieckim, Chinach i Korei Północnej, że na śmierć skazano aferzystę gospodarczego. W 1965 r. w pokazowym procesie przeprowadzonym na zamówienie samego Władysława Gomułki, skazano na stryczek w tzw. aferze mięsnej Stanisława Wawrzeckiego, ojca znanego dziś aktora Pawła Wawrzeckiego (miał wtedy 15 lat). W Polsce Ludowej wyroki śmierci wykonywano zasadniczo w aresztach śledczych: w Warszawie (najwięcej), Gdańsku, Krakowie, Łodzi i Poznaniu. Zasadniczo, bo w innych też czasem też dokonywano aktów sprawiedliwości. Słynnego śląskiego wampira Zdzisława Marchwickiego powieszono w garażu w aresztu śledczego w Katowicach. Wykonywanie wyroków śmierci, kto, co i jak, to była tajemnica państwowa. Nieco światła na nią rzuca książka Andrzeja Jędrzejczaka „Spowiedź polskiego kata”. Było katów co najmniej dwóch. O tym kim oni są wiedzieli tylko naczelnicy więzień, w których wykonywano wyroki. Nie wiedziały rodziny katów. To było tajne specjalnego znaczenia.
O tym, jak wykonuje się wyrok, stanowiły procedury. Oszczędzimy sobie szczegółów. Zatrzymajmy się przy tym, co często pojawia się w filmach, choćby w przejmującym „Krótkim filmie o zabijaniu” Krzysztofa Kieślowskiego (z 1987 r.): o ostatnim życzeniu skazanego. Z instrukcji Centralnego Zarządu Zakładów Karnych: „Ostatnie życzenie" skazanego powinno być w miarę możliwości spełnione, a w szczególności: jeśli nie powoduje to wstrzymania wykonania kary śmierci na czas dłuższy niż godzinę oraz jeżeli nie zostaną naruszone zasady moralności, przyzwoitości lub powagi chwili, albo nie spowoduje to zmniejszenia jego poczytalności. Skazany może na własną prośbę otrzymać od lekarza środki uspokajające. Na życzenie skazanego należy umożliwić mu skorzystanie na osobności z posługi religijnej, jak również zapewnić obecność duchownego przy wykonaniu kary śmierci”. Jednym zdaniem: skazaniec mógł, dostać papierosa, ale wódki już nie dostał, a tym bardziej „pani do towarzystwa”. Wracając do filmu Kieślowskiego. Podobno tylko w 10 proc. pokazuje to, czym było wykonanie wyroku śmierci.
Polska zrzekła się tego prawa, stając się w 1991 r. członkiem Rady Europy. W roku 1983 w Strasburgu uchwalono protokół nr 6 do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka z roku 1950, znoszący wśród sygnatariuszy karę śmierci w czasie pokoju. W 2002 r. uchwalono w Wilnie protokół nr 13 do Konwencji, znoszący karę śmierci, także podczas wojny, czego nie przyjęto z takim zrozumieniem, jak było w przypadku „cywilnej” regulacji. Polska jest sygnatariuszem tych porozumień. Orędownikiem zniesienia kary śmierci był Jan Paweł II. W 2004 r. o karze śmierci rozmawiałem z Jarosławem Kaczyńskim. Na pytanie, w którym wspomniałem o poglądach papieża, rozmówca odpowiedział:
„Przepraszam, ale nie chcę wdawać się w teologiczne dyskusje. Mówię wprost: w tej kwestii nie zgadzam się z papieżem, a poza tym jestem katolikiem i człowiekiem darzącym Jana Pawła II ogromnym szacunkiem. Uważam, że skoro za jego pontyfikatu przez dwadzieścia kilka lat mogłem być zwolennikiem kary śmierci, notabene dopuszczalną prze katechizm Kościoła Rzymskokatolickiego, to mogę nadal trwać przy swoich poglądach. Zawsze denerwują mnie ludzie, szczególnie lewicy, mający niechętny, wręcz wrogi stosunek do Kościoła, którzy w tej akurat sprawie odwołują się do autorytetu Jana Pawła II. I to wszystko co mam w tej sprawie do powiedzenia”.
Czy prezes PiS zmienił poglądy w kwestii kary śmierci? Może tak, raczej nie, ze wskazaniem na to ostatnie. Co charakterystyczne, w trzydzieści lat po tym, jak Polska faktycznie zobowiązała się do nie karania za przestępstwa śmiercią, zwolenników tej kary nie brakuje. Rzadko przeprowadza się sondaże w tej kwestii, a dlaczego, to o tym za chwilę. W 2014 r. za przywróceniem kary śmierci opowiadało się 61 proc. Polaków. W 2017 r. już tylko albo jeszcze – 45 proc. Dla jasności: w 2020 r. 55 proc. Francuzów opowiedziało się za powrotem do kodeksu karnego kary śmierci. Sondaże takie niewiele zmienią.
Nawet, gdyba „za” było 80 proc. dorosłych obywateli. Można byłoby wówczas przeprowadzić referendum. I gdyby okazało się wiążące dla władz i taką karę przywrócono, to Polska musiałaby wypowiedzieć Europejską Konwencją Praw Człowieka oraz Kartę Praw Podstawowych Unii Europejskiej. A to oznaczałoby, że Polska musiałaby opuścić Unię Europejską. A jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się, gdzie, w jaki sposób i jak często za przestępstwa karze się śmiercią, to polecamy tę stronę Amnesty International.