Katastrofa rządowego śmigłowca wydarzyła się, gdy maszyna miała zbliżać się do lądowania na Okęciu. Jednak tak się nie stało, bo helikopter uległ awarii. Pilot musiał lądować awaryjnie w lesie. Jak później ustalono przyczyną wypadku było oblodzenie silników. W wyniku wypadku śmigłowiec miał m.in. połamany wirnik, śmigło ogonowe i uszkodzony kadłub, prawie roztrzaskał się przy lądowaniu. Maszyna wyglądała koszmarnie! Na pokładzie helikoptera byli premierem Leszkiem Millerem, szefowa jego gabinetu politycznego Aleksandra Jakubowska, funkcjonariusze BOR. Wszyscy wracali z Lubina, gdzie brali udział w święcie górników Barbórce. W wyniku wypadku Leszek Miller trafił do szpitala, miał uszkodzony kręgosłup w odcinku piersiowym. Dziś Leszek Miller wspomina tamto wydarzenie na Twitterze. - Tak to wtedy wyglądało, ale dziś jak co roku spotkamy się i wypijemy za życie - napisał i opublikował zdjęcie zniszczonego rządowego śmigłowca Mi-8.
Tak to wtedy wyglądało, ale dziś jak co roku spotkamy się i wypijemy za życie. pic.twitter.com/Y0233jOnaU
— Leszek Miller (@LeszekMiller) 4 grudnia 2016