Leszek Żebrowski

i

Autor: Jarosław Roland Kruk

Mikulski wybrał to, co w Polsce było najgorsze

2014-12-08 16:24

Serial "Stawka większa niż życie" był i pewnie nadal jest kultowy wśród młodzieży. Był on prostą, czysto sowiecką manipulacją pokazującą czarno-biały świat. Ludzie potrzebowali pewnej kompensaty po tym,  co się działo podczas wojny, okupacji. Że jednak jesteśmy lepsi, mądrzejsi , silniejsi. I kapitan Kloss był niczym niedawny bohater światowej młodzieży - Mac Gyver. Robi coś z niczego, wszystkich potrafi oszukać, jest sprytniejszy. Tylko w "Stawce..." od początku do końca obecny jest podkład ideologiczny. To co widzimy na ekranie to tylko mała część tego, co musimy odebrać. - mówi historyk Leszek Żebrowski

"Super Express":- Czy lubi pan "Stawkę większą niż życie"?
Lech Żebrowski:- Serial "Stawka większa niż życie" był i pewnie nadal jest kultowy wśród młodzieży. Był on prostą, czysto sowiecką manipulacją pokazującą czarno-biały świat. Ludzie potrzebowali pewnej kompensaty po tym,  co się działo podczas wojny, okupacji. Że jednak jesteśmy lepsi, mądrzejsi , silniejsi. I kapitan Kloss był niczym niedawny bohater światowej młodzieży - Mac Gyver. Robi coś z niczego, wszystkich potrafi oszukać, jest sprytniejszy. Tylko w "Stawce..." od początku do końca obecny jest podkład ideologiczny. To co widzimy na ekranie to tylko mała część tego, co musimy odebrać.
Jaki jest to przekaz?
Odbieramy przekaz, że jest to oficer sowieckiego wywiadu, polski podchorąży który nagle pojawia się gdzieś w moskiewskiej centrali. I mówią mu, że mamy wspólnego wroga, mamy zadanie do wykonania. On się oczywiście bardzo chętnie zgadza, chce służyć ZSSR. Ale przecież chwilę wcześniej jego towarzysze broni, jego koledzy zostali wymordowani w sposób bardzo brutalny. Potem wszystko idzie siłą rozpędu jak kula śniegowa. Wszędzie, gdzie pojawia się Kloss jest Gwardia Ludowa, świetnie zorganizowana. Wszędzie są punkty kontaktowe, siatki wywiadowcze. Kloss ma kapitalne zaplecze, zawsze gdy to konieczne - są radiostacje, natychmiastowa łączność. Ten świat jest bardzo prosty, właściwie płaski. To byłoby fajne, gdyby serial powstał w kraju, w którym to o czym mówimy, nie miało miejsca, nie było tej zaszłości i warstwy ideologicznej. Film był zrobiony bardzo prostymi środkami wyrazu, opiera się praktycznie tylko na jednej rzeczy: na sympatycznej postaci  kapitana Klossa granego przez Stanisława Mikulskiego ubranego w mundur niemieckiej Abwehry. To rosły, przystojny blondyn, nordycki typ - jak powiedziałby patron niemieckiego nazizmu. To się ładnie ogląda, ale co z tego? Jeśli zamiast tego serialu widz powinien otrzymać prawdę o tym co było przed, w trakcie i po wojnie.
No właśnie, tutaj przypomina mi się znany dowcip jak to na Placu Czerwonym rzekomo rozdają samochody, ale później okazuje się, że nie samochody tylko rowery i nie rozdają, a kradną. Nasuwa się analogia do postaci Klossa, której pierwowzorem był Artur Ritter-Jastrzębski. Odchodząc od serialu zapytam pana, kim on był?
Pierwowzór kapitana Klossa jest tak naprawdę zbiorowy, choć oparty również na postaci Ritter-Jastrzębskiego. Był on oficerem sowieckiego wywiadu i następnie bezpieki od początku do końca pracującym przeciwko Polskiemu Państwu Podziemnemu w ramach GL-AL i PPR. Struktury tych służb nastawione były nie przeciwko Niemcom, a przeciwko naszemu podziemiu. Niemcy byli dla nich zbyt mocnym przeciwnikiem. W sposób najbardziej ohydny wydawali oni Polaków pracujących w podziemiu Niemcom, często pisząc anonimy do Gestapo. Ludzie, którzy to robili doszli później do najwyższych funkcji w PRL. Była to od początku do końca zbrodnicza ideologia i maskowanie tego serialami typu "Stawka..." miało pokazać, że rzeczywistość była inna. Serial ukazuje komunistyczną partyzantkę jako podziemne imperium, a tak naprawdę ono nie istniało, to były bardzo małe grupy.
Co  w rzeczywistości robiła sowiecka partyzantka na terenach II RP w czasie wojny?
Podziemie komunistyczne nie istniało do stycznia 1942 roku. W momencie, kiedy Stalin pozwolił, a raczej nakazał jego stworzenie wtedy rozpoczęto budowę struktur. Polska Partia Robotnicza była bardzo mała i słaba, nie miała kadr. Ludzie pamiętali sowiecką okupację na Kresach, nikt nie poszedłby do komunistów z powodów ideowych, walczyć o Polskę. Oczywiste było, że nie starczy im sił na tworzenie Gwardii Ludowej. I tu zaczyna się dramat. Komuniści stosują metodę leninowską pozyskując tzw. lumpenproletariat jako element socjalnie bliski. Po prostu zagospodarowują bandy rabunkowe, będące plagą polskiej prowincji. Tych band jest bardzo dużo, ponieważ po wybuchu wojny w 1939 roku zostały w Polsce opróżnione więzienia, na wolność wyszło podziemie kryminalne. I ci ludzie w olbrzymiej większości zaczęli robić to na czym się znali i to co lubili - żyli z grabieży. Tylko teraz już byli bezkarni, ponieważ nie robiąc Niemcom krzywdy nie byli przez nich zwalczani. A że przy okazji jacyś Polacy ginęli, byli okradani to Niemców nie obchodziło. Gdy zaczęły powstawać pierwsze oddziały partyzanckie polskiego podziemia wówczas powstał problem co z tymi bandami przestępczymi zrobić. Chcąc mieć zaplecze pod działalność podziemia niepodległościowego trzeba mieć bezpieczny teren. W związku z tym polskie podziemie zaczyna te bandy zwalczać. Wtedy przychodzą komuniści.
I co proponują?
Proponują pomoc bandziorom. Tworzą z tych przestępców oddziały Gwardii Ludowej dając im dowódców, oficerów politycznych. W ten sposób zyskują oni ochronę polityczno-ideologiczną, obiecują, że Stalin nakrzyczy na Churchilla i nikt im krzywdy nie zrobi. Jest tylko jeden warunek: od tej pory jesteście naszym oddziałem partyzanckim. Ale robicie to co robiliście: dalej możecie żyć z rabunków pod warunkiem, że będziecie dzielić się zdobytym łupem. I tak to jest zapisane w meldunkach Gwardii Ludowej: łup. To nie jest zdobycz na Niemcach, to nie są karabiny tylko pierścionki, łańcuszki, bielizna damska, dziecięce ubranka. Po co to potrzebne partyzantom?! Oni zdobywają to "na wrogu", czyli na polskiej ludności cywilnej. Niezrozumienie tego wszystkiego powoduje, że podziemie komunistyczne w serialach typu "Stawka..." można było pokazywać w sposób od początku do końca całkowicie zakłamany przez sympatycznego aktora. Dzięki niemu sympatię zyskuje również całe tło, którego ludzie już dokładnie nie analizują.
Przejdźmy więc może do tego sympatycznego aktora. Rok 1981, czarne chmury stanu wojennego nad Polską. Co wtedy robi środowisko aktorskie, a co robi Mikulski?
Akurat ten epizod w jego życiu nie jest najbardziej dramatyczny i istotny. To tylko konsekwencja jego wcześniejszych wyborów. To, że opowiada się wówczas przeciwko bojkotowi aktorskiemu to tylko efekt.
Co więc spowodowało, że Mikulski nie wziął udziału w bojkocie aktorskim w stanie wojennym?
On był po prostu od zawsze związany z władzą komunistyczną. Pamiętajmy o całej jego drodze życiowej do 1989 roku. Jego ojciec był oficerem  wyszkolenia w jednostce specjalnej Milicji Obywatelskiej w 1945 roku. Ta jednostka była doskonale wyszkolona i uzbrojona, dostawała zadania wprost od generała Franciszka Jóźwiaka, komendanta głównego MO. To nie jest standardowe działanie, że komendant główny steruje jakąś jednostką. Wysłano ją na Białostocczyznę, na teren województwa, gdzie struktury Polskiego Państwa Podziemnego były silniejsze od struktur okupacyjnego państwa komunistycznego. W tej jednostce pod wodzą własnego ojca Jana Mikulskiego służy Stanisław Mikulski. Póki co dokładnie nie wiemy jak długo, ale z pewnością w 1945 roku, ponieważ istnieją potwierdzające ten fakt dokumenty. Później był on członkiem PZPR, różnych organizacji komunistycznych, jest też członkiem Komitetu Centralnego, a wreszcie pod koniec lat 90. jest dyplomatą w Moskwie. Pamiętajmy, że dyplomacja to resort wybitnie zastrzeżony tylko i wyłącznie dla swoich, dla najbardziej zasłużonych towarzyszy. Tow. Mikulski występował na okładkach komunistycznych pism w mundurze ORMO. Uwieńczeniem tej kariery był jego udział w 90-tych urodzinach tow. gen. Wojciecha Jaruzelskiego, gdzie był gościem specjalnym. Do samego końca utożsamiał się z ustrojem komunistycznym. Wybrał to co w Polsce po roku 1945 było najgorsze.
Jak pan zareagował, gdy dowiedział się pan, że Sejm niepodległej III RP chce uczcić śmierć takiego człowieka minutą ciszy?
Mnie takie rzeczy już nie dziwią, jestem do nich przyzwyczajony i co więcej - spodziewam się ich. Jest dla mnie naturalne, że ta władza będzie honorowała gen. Jaruzelskiego i mu podobnych a nie zwolenników Polski wolnej i niepodległej. Inaczej nie będzie, bo wśród władzy jest bardzo wielu potomków starej władzy. Nie oszukujmy się, oni się nie rozpłynęli, nie zniknęli. Uznanie ciągłości prawnej, a jak się okazuje nie tylko prawnej, III RP z PRL jest największą tragedią jaka przydarzyła się nam po 1989 roku. Jeśli ustrój prawny się nie zmienia to jest to samo, co było,  tylko pod nową nazwą. W związku z tym nie można sędziów - morderców sądowych skazywać, bo mają immunitet. Nie można generałom odebrać emerytur czy specjalnych uposażeń, bo mają prawa nabyte, które sami sobie nadali. Nie można usunąć sowieckich pomników, bo są umowy, bo są władze, które tego nie chcą i będą ich bronić do upadłego.