"Super Express": - W imieniu Fundacji Obywatelskiego Rozwoju Leszka Balcerowicza poszedł pan na wojnę z prezydentem RP, składając na niego skargę do sądu. Chodziło o nieudostępnianie opinii prawnych i ekspertyz z jego Kancelarii w sprawie Otwartych Funduszy Emerytalnych. Sąd przyznał wam rację, uznając, że Kancelaria musi zająć stanowisko.
Mikołaj Barczentewicz: - Sąd uznał, że musi albo ujawnić, albo uzasadnić odmowę. Uznał więc, że obecna ścieżka prawna, w której jakaś władza decyduje, że po prostu nie chce jej się nawet na pismo spojrzeć, nie może mieć miejsca. Teraz FOR pracuje nad propozycjami zmiany prawa, by działało to szybciej. By sąd od razu decydował, czy coś ma być udostępnione, czy też nie. Spodziewam się jednak, że ludzie prezydenta będą chcieli wozić się z apelacjami tak długo, jak tylko to możliwe. Nawet trzy lata, czyli tyle, ile PO zostało do kolejnych wyborów.
- Nie rozumiem uporu prezydenta Komorowskiego w tej sprawie. Jak tajemniczych treści obawiają się w ekspertyzach, zwłaszcza w sprawie OFE, że walczą o ich utajnianie pomimo wyroków sądów?
- Kiedyś myślałem, że chodzi rzeczywiście o to, że ekspertyzy muszą pozostać tajne, gdyż w przyszłości zmniejszy się grono doradców prezydenta. Ale to kiepski argument. Po ostatnich pismach procesowych obawiam się, że upór Kancelarii bierze się z tego, że żadnych opinii prawnych i ekspertyz po prostu nie ma.
- Jak to nie ma? Przecież Kancelaria Prezydenta RP powoływała się na nie, decydując się poprzeć rząd w jego działaniach w sprawie OFE.
- Przypuszczam, że tych ekspertyz w ogóle nie było. Wynika to z pism procesowych, w których ludzie z Kancelarii zaprzeczają istnieniu tych opinii. Choć minister Wójcicka po uchwaleniu ustawy dotyczącej OFE stwierdziła, że mają "rzetelne, aktualne ekspertyzy". Dziś byłoby głupio, gdyby prezydent Komorowski musiał przyznać, że słynne opinie konstytucjonalistów, na które się powoływał, nigdy nie istniały! Przedstawiciele Kancelarii Prezydenta RP mogli więc kłamać. Pytanie kiedy? Czy wtedy, gdy mówili, że mają ekspertyzy? Czy teraz, kiedy mówią, że ich nie mają?
- Upór przy utajnianiu ekspertyz w sporze z prof. Balcerowiczem to niejedyna sprawa. Niedawno mieliśmy poprawkę prof. Rockiego, senatora PO. Dzięki niej rząd może utajnić wiele spraw ze względu na "interes gospodarczy państwa". Za tym można schować wszystko.
- Niestety ta poprawka nie jest jedyna. Zaostrzono też ustawę o ochronie informacji niejawnych. I mamy sytuację, która powinna nas niepokoić. Coraz silniejszy rząd Tuska, przy coraz słabszej opozycji i możliwościach obywateli. Minister Boni publicznie broni poprawki Rockiego, mówiąc, że mamy dobry rząd, któremu warto wierzyć i trzeba mu pozwolić rządzić. To dziwny argument. Przepisy powinny być tworzone tak, by przewidywać także sytuację, w której jakiś rząd okaże się jednak mniej dobry i uczciwy, niż wydaje się to ministrowi Boniemu.
- Z czego bierze się w Platformie ten pęd do utajniania własnych działań przed społeczeństwem?
- Nie wiem, ale przestrzegałbym ich przed tym. Przy każdej władzy kręci się grupa osób, które chcą załatwić takie czy inne interesy. Pamiętamy choćby te cmentarne rozmowy przy okazji afery hazardowej. Także rząd premiera Tuska doświadczał więc podobnych sytuacji. Każda władza, a zwłaszcza władza z tak silnym mandatem jak PO po ostatnich wyborach, ma wiele szans na to, żeby się zdegenerować.
- Utajnianie ekspertyz przez prezydenta z PO bądź ograniczanie przez rząd dostępu do informacji to sygnał degeneracji?
- Na razie tłumaczę sobie to tylko chęcią ułatwienia sobie rządów i pójściem na skróty. Na razie, gdyż takie degeneracje obserwowaliśmy już w dziejach wielokrotnie. Mam jednak wrażenie, że Platforma dawno zapomniała już, że w drugim członie swojej nazwy ma "Obywatelska". Takimi działaniami nie tylko zaprzecza dążeniu do rozwoju społeczeństwa obywatelskiego w Polsce. Wręcz je zwalcza, powołując się na myślenie typu "ufnie pozwólcie władzy rządzić". Myślenie rodem z poprzedniego ustroju.
Mikołaj Barczentewicz
Ekspert Fundacji Obywatelskiego Rozwoju prof. Leszka Balcerowicza