Zastanawiam się, czego demonstranci będą tu bronić? Raczej nie legendy Wałęsy jako przywódcy z lat 80., bo tej legendzie nic nie zagraża. Pokazują to badania i przyznają nawet historycy uważani przez nich za "wałęsożerców" - jak dr Gontarczyk.
Zatem czego? Zakazu pisania o faktach? Zasady nietykalności polityków, o których wolno pisać tylko dobrze? Może tego, że wolno szkodzić ludziom, a później na ten temat kłamać? Tego, że można niszczyć mówiących prawdę o wielu działaniach Wałęsy, jak Anna Walentynowicz i Krzysztof Wyszkowski?
A może demonstranci solidaryzują się z tym, że właściwie można donosić na przyjaciół i znajomych, biorąc za to pieniądze? Czy mam rozumieć, że ci z moich znajomych, bądź znajomych czytelników, którzy w weekend będą "Solidarni z Lechem", postąpią kiedyś tak samo? Kiedy będą im potrzebne pieniądze na lodówkę, alimenty, samochód lub mieszkanie, podkablują kogo trzeba tej czy innej władzy?
Trudno się dowiedzieć, bo "obrońcy demokracji" dyskutują już tylko ze sobą. Obóz Polski "racjonalnej", "otwartej" czy "demokratycznej", jak sami siebie określają, nie zniża się do dyskusji z ludźmi stojącymi pośrodku tego sporu, a tym bardziej z tymi gorszymi, po drugiej stronie. Jeżeli już się zniży, to nie słucha, nie używa argumentów, ale atakuje ad personam. Jak to ujął jeden z moich redakcyjnych kolegów, stojący właśnie pomiędzy - przyjmuje pozę "protekcjonalnego chamstwa".
Odrzucanie faktów i dyskusji na temat jakiegoś przywódcy to nic nowego. Robi to każda sekta. Dziś przekonuje się o tym Waldemar Kuczyński. Chyba ostatni człowiek, którego można określić "PiS-owcem", właśnie takiego miana się doczekał. Dlaczego? Bo odrzucił dogmat wiary w "Wałęsę zawsze dziewicę". Zamiast się zaperzyć, zapoznał się z dokumentami i napisał, co o tym sądzi. W odpowiedzi od internautów z Polski "racjonalnej" usłyszał, że ktoś mu się włamał na konto, jest kaczystą lub ma kłopoty z głową. Sam Kuczyński zdziwił się nawet, jak nienawistne są te komentarze i jak dużą "presję cenzuralną i brak tolerancji" może wytwarzać ta podobno "otwarta" strona debaty publicznej.
Ciekaw jestem, czy za jakiś czas owa sekta będzie umiała spojrzeć na siebie samą. Gadając o swoim umiłowaniu wolności słowa, tolerancji, prawa i demokracji, zachowuje się bowiem dokładnie odwrotnie. Staje się postaciami z Latającego Cyrku Monty Pythona. Tam też był myśliwy, który kochał zwierzęta, i właśnie dlatego je zabijał.