Mieczysław Jaśkiewicz: AK nazywają bandytami

2013-06-19 3:00

Kolejne represje wobec Polaków na Białorusi

"Super Express": - Białoruski sąd zajmie się dziś dwójką polskich działaczy. W tym panem.

Mieczysław Jaśkiewicz: - Rozprawa dotyczy Weroniki Sebastianowicz, prezes Związku Żołnierzy AK na Białorusi, oraz mnie. Będziemy oskarżeni o "manifestację bez pozwolenia". Chodzi o spotkanie na prywatnej ziemi na Raczkowszczyźnie, na której postawiliśmy krzyż i tabliczkę upamiętniającą miejsce zamordowania przez Sowietów AK-owca Anatola "Olecha" Radziwonika i jego oddziału. Zginęli w walce z NKWD 12 maja 1949 roku. Do dziś nie ma ani grobu, ani symbolicznej mogiłki żadnego chłopaka z tego oddziału.

- Władze powiedziały, dlaczego im się to nie podoba?

- W miejscowych mediach były artykuły przedstawiające AK jak bandytów, choć to byli przecież mieszkańcy tych ziem, którzy bronili swoich domów. Krzyż i tabliczkę "Gloria Victis" z informacją o Radziwoniku odsłoniliśmy na prywatnej posesji. Mieszkańcom się to podobało. Po mszy władza zaczęła jednak ich przesłuchiwać. Gospodarza pytali, dlaczego postawił krzyż, to odpowiedział: "Moja prywatna ziemia, chcę to stawiam krzyż, chcę to sadzę drzewa". To też się nie spodobało.

- Na ile białoruskie władze wyceniają "nielegalne zgromadzenie" na prywatnej posesji?

- Grzywna lub 15 dni aresztu. Także dla pani Weroniki, 82-letniej kobiety z przeszłością w łagrach. Bywaliśmy już zresztą skazywani. Władze reagują falami. Od czasu do czasu lubią się pokazać. Wie pan, tu niedaleko urodził się Czesław Niemen, autor piosenki "Dziwny ten świat". Wciąż jest dziwny. Ludzie, którzy zginęli w obronie swoich domów i rodzin, nazywani są bandytami. Pomniki "obrońców ojczyzny" mają zaś Sowieci, którzy znaleźli się tu nieraz po przejściu 3 tysięcy kilometrów...

Mieczysław Jaśkiewicz

Prezes Związku Polaków na Białorusi