Michał Karnowski: Oto samospalenie Ziobry

2011-10-27 20:59

"Super Express": - PiS znalazł się w sytuacji rozłamowej, jak miał powiedzieć Jarosław Kaczyński na posiedzeniu klubu? Michał Karnowski: - Rozłam nie jest przesądzony, ale nie jest też wykluczony. Ziobro i Kurski są rozpięci między świadomością, że bez zgody Kaczyńskiego PiS zmienić się nie da, a narastającym pragnieniem pójścia własną drogą i spróbowania się w roli liderów. Wygląda, że od czasu PJN to najpoważniejszy kryzys w tej partii.

- To, co robi Ziobro, to gra na samodzielną decyzję o wyjściu z partii czy próba zmuszenia Kaczyńskiego do wyrzucenia go z niej i udawania ofiary, jak robili to ludzie z PJN?

- Sądzę, że Ziobro wolałby zostać wyrzucony i stać się męczennikiem. Wydaje mi się, że może to być błąd, który popełnili ludzie z PJN. Bo wyraźnie przecenili element męczeństwa.

- Dużo ludzi poszłoby za nim?

- Myślę, że chodzi nie tylko o grupę, która miałaby z nim wyjść z PiS. Bardziej widzi się chyba w roli lidera ugrupowania, które powstaje z resztek na prawicy. Z tego, co wiem, liczą, że wspólnie z PJN, Markiem Jurkiem i kilkoma mniejszymi ugrupowaniami wreszcie uda im się przekroczyć masę krytyczną, która nie pozwoli określić ich mianem planktonu.

- Będzie to realizacja groźby rozłamu PiS na partię centrową i narodową?

- Tak, tyle że wbrew pozorom nie będzie chciał tworzyć ugrupowania narodowego, bo tę rolę przewidział dla PiS. Sam nie wyklucza przecież, że mógłby współpracować z umiarkowanym Pawłem Kowalem. To dość wyraźny plan, którego realizacja jest mniej więcej w połowie drogi.

- Nie skończy się to wszystko jak historia PJN?

- Myślę, że Ziobro, podobnie jak PJN, przecenia swoje znaczenie i zasoby polityczne, które mógłby uruchomić. Poza tym nie wierzę, żeby mógł przyciągnąć rzesze wyborców PiS. Niektórym, Ziobrze chyba też, umyka bardzo ważny element - elektorat z Kaczyńskim łączą więzi emocjonalne, niemal rodzinne, a tragedia smoleńska zabetonowała tę relację. Ludzie, którzy na niego głosują, mają poczucie, że to coś więcej niż polityka. Dla tego wyborcy nie jest kluczowe słowo "skuteczność", które miałoby towarzyszyć nowej inicjatywie Ziobry, ale "świadectwo", a Kaczyński w jakimś sensie je daje. Poza tym, kiedy rozmawia się z Ziobrą trudno odnaleźć coś, co by go na nowo konstytuowało, co mówiłoby, że jego oferta jest czymś więcej niż osobistą ambicją. Wszystko to za mało, żeby odnieść sukces po prawej stronie sceny politycznej.

- Ziobro przeszarżował?

- Myślę, że w jakiejś perspektywie miałby szansę przejąć władzę w PiS, popełnia jednak rażący falstart, który z pozycji pierwszego po Bogu stawia go w roli outsidera i wypchnie go na daleki margines. Na jego pierwszą konferencję przyjdzie pewnie stu dziennikarzy, na drugą pięćdziesięciu, a potem wróci do Brukseli i nie będzie już żadnych konferencji.

- Wygląda to trochę jak polityczne harakiri...

- Ziobro wyraźnie ma jakieś zasoby i dorobek, które właśnie polewa benzyną i podpala. Podobnie jak wielu innych przed nim popełnia grzech niecierpliwości i to go może zgubić.

Michał Karnowski

Publicysta "Uważam Rze" i w Polityce.pl