Michał Karnowski: Nie podpisałbym się pod tym listem

2010-08-24 15:34

Migalski jednoznacznie odrzuca autorytet Kaczyńskiego. - To droga donikąd - uważa publicysta Michał Karnowski. - Wypowiada się w tonie pouczającym, a tak młodemu posłowi to nie przystoi. Jeśli Kaczyński utrzyma władzę nad partią - a nic nie wskazuje na to, by miał ją stracić - to dla Migalskiego nie będzie w niej miejsca - dodaje.

"Super Express": - Ile jest prawdy w zarzutach sformułowanych przez Marka Migalskiego pod adresem Jarosława Kaczyńskiego?

Michał Karnowski: - Wiele. W liście otwartym, w którym krytykuje prezesa PiS, autor pisze o tym, co myśli wielu działaczy tej partii. Trafnie zwraca uwagę na to, że PiS powinien poszukiwać nowej formuły łączenia ludzi. Przyciąganie do siebie nowych środowisk to istota działalności każdej partii. Platforma robi to nieustannie i już teraz ogarnia większość sceny politycznej. I dalej walczy o kolejnych ludzi i z lewa, i z prawa. Tak funkcjonują nowoczesne partie zachodnie. Mimo to nie podpisałbym się pod tym listem.

- Dlaczego? Przecież europoseł chce dla Jarosława Kaczyńskiego jak najlepiej.

- Jednak forma i ton, w jakich zwraca się do niego, są nie na miejscu. Z pewnością europoseł Migalski dał PiS całkiem dużo. Jest młodym, wykształconym i wyrazistym (ale nie chamskim) głosem na scenie politycznej. Jednak już zachowuje się tak, jakby był równorzędnym partnerem dla swego szefa. Kluczowego w tym liście zdania - "brak zaufania do PiS to w dużej mierze Pana wina" - Kaczyński nie usłyszał chyba nigdy od żadnego ze swych podwładnych. Mam wątpliwości, czy to akurat Migalski powinien mówić tak głośno, najgłośniej ze wszystkich. Nawet Ludwik Dorn na to się nie poważył. Mam wrażenie, że Migalski jednoznacznie odrzuca autorytet Kaczyńskiego. Nie mówi tylko, że się z nim nie zgadza i że chce być równym partnerem - on wypowiada się w tonie pouczającym. Tak młodemu posłowi to nie przystoi.

- Migalskiemu przydałaby się więc lekcja pokory...

- I nieco więcej doświadczenia politycznego. W polityce jest dopiero od dwóch lat i nie wie jeszcze, jak smakuje gorycz porażki. Są tacy, którzy pracują na jego stanowisko dwadzieścia lat, a niektórzy pracują tyle i nigdy nie sięgną tak wysoko. Oni wiedzą, jak to jest - walczyć i być na końcu strąconym w przepaść. Migalski nie wie i dlatego tak łatwo wydaje samobójcze sądy. Kaczyńskiemu nikt nie dał PiS w prezencie. Czekał na tę partię niemal całą dekadę, od kiedy jego poprzednie ugrupowanie Porozumienie Centrum definitywnie zniknęło ze sceny. Może więc mieć poczucie, że to owoc jego ciężkiej pracy i nie chcieć wysłuchiwać głosu młodego posła, że ten sukces nie jest mu dany raz na zawsze.

- Europoseł nie liczy się z tym, że spotka go kara?

- Liczy się. Bo jeśli Kaczyński utrzyma władzę nad partią - a nic nie wskazuje na to, by miał ją stracić - to dla Migalskiego nie będzie w niej miejsca. Przecież mógł się zatrzymać na jednorazowej krytyce, a jednak nie ustaje w niej i idzie dalej. Jakby chciał wręcz usłyszeć: "My ciebie nie chcemy". A może jest tak, jak powiedział niedawno w wywiadzie dla "Super Expressu" - on bierze krytykę prezesa na klatę. Po prostu uznał, że on będzie tym, który powie to, co myśli wielu, ale nikt nie ma odwagi lub nie potrafi tego zrobić.

- Czy podobnych wątpliwości nie mają również ci najwierniejsi prezesowi? I oni mogą być lekko zdezorientowani woltą prezesa, choć nie dają tego po sobie poznać.

- Może i tak, ale oni wiedzą, że poza PiS nie ma dla nich miejsca. Dlatego nie krytykują. Na pewno jest wielu sfrustrowanych porzuceniem strategii z kampanii prezydenckiej, która przyniosła znakomity wynik Kaczyńskiemu. Ale kto wie - może prezes PiS ma nową strategię? Logika obecnego układu politycznego jest taka, że PiS ma minimalne szanse mieć udział we władzy w najbliższym czasie. Mógłby ją mieć tylko w koalicji, a koalicjanta na horyzoncie nie widać. Lewica na 99 proc. wolałaby współrządzić z Platformą. Być może więc Kaczyński buduje teraz partię na kolejne cztery lata opozycyjności. Tak czy inaczej, żaden szef partii - czy to Grzegorz Napieralski, czy Donald Tusk nie tolerowaliby względem siebie takich słów, na jakie zdecydował się Marek Migalski pod adresem Jarosława Kaczyńskiego.

Michał Karnowski

Publicysta dziennika "Polska. The Times" i portalu wpolityce.pl