- Premier, który w ubiegłym roku zwiedził Machu Picchu, a w czasie kryzysu hulał na nartach, jest ostatnią osobą, która miałaby prawo upominać pracującego i pracowitego prezydenta - mówił w 2009 roku obecny kandydat PO do europarlamentu.
Michał Kamiński był wówczas ministrem w Kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego. I nieźle dawał popalić obecnym partyjnym towarzyszom. Np.
- Kieszonkowi politycy PO mogą na razie dokonywać tylko takich kieszonkowych zamachów stanu, że zabierają prezydentowi samolot, by nie poleciał - tak mówił w 2008 roku, kiedy rządzący nie chcieli użyczyć prezydentowi samolotu na przelot do Brukseli.
Ale i politycy PO nie specjalnie przepadali za Kamińskim.
- To człowiek inteligentny, ale cyniczny, nastawiony na robienie kariery. Kamiński na pewno w żaden sposób nie zaatakuje Kościoła. Innych ideologii, którym by hołdował, u niego nie widzę. No oczywiście oprócz tej: ciągłego podlizywania się braciom Kaczyńskim - mówił o nim Stefan Niesiołowski.
A Kamiński nie był dłużny:
- Pan jest dziobakiem polskiej sceny politycznej. Pan ciągle dziobie - mówił do Niesiołowskiego.
Teraz mówi się, że Kamiński - jako ojciec sukcesów PiS i znawca kampanii wyborczych - ma być współodpowiedzialny za kampanię do europarlamentu. Może więc być tak, że Niesiołowski będzie musiał mówić to, co mu Kamiński napisze...
(cytaty za Wikipedią)