"Super Express": - Razem m.in. z Giertychem i Marcinkiewiczem ogłosił pan powstanie Instytutu Myśli Państwowej. Badacie grunt pod nową partię na prawicy?
Michał Kamiński: - To nie prawda. Nie tworzymy nowej partii, nie chcemy być przybudówką do żadnej z istniejących. Zawsze zazdrościłem Amerykanom instytucji think tanków politycznych. W Stanach nie mają one charakteru partyjnego, ale profil ideowy. Nasza inicjatywa ma wyraźny profil konserwatywny, w dzisiejszych czasach można powiedzieć, że umiarkowanie konserwatywny. Nasze intencje są klarownie wyłożone w deklaracji inicjatywnej.
- Intencje zawsze mogą się zmienić, w zależności od okoliczności.
- Nie sądzę, aby się zmieniły. Nikt z nas nie może jednak odpowiadać za poszczególne wybory polityczne innych współinicjatorów tego przedsięwzięcia. Już teraz są wśród nas zarówno aktywni posłowie, jak i osoby spoza polityki.
- Które być może chciałyby do polityki wrócić...
- My ani nie pytamy nikogo o ambicje polityczne, ani nie planujemy, aby ta inicjatywa miała być jakąś wspólną platformą do uprawiania polityki.
- Jesteście jednak znanymi politykami.
- Debaty i szukanie rozwiązań, nawet przy najszczerszych intencjach uczestników, są bardzo często podporządkowane grze wyborczej. My uważamy, że potrzebne jest myślenie poza kategoriami nadchodzących wyborów. Musimy myśleć, jaka ma być Polska w perspektywie wielu lat, a nie najbliższych czterech.
- Nie będziecie zamawiać sondaży poparcia wyborczego?
- Oczywiście, że nie. Poparcia dla kogo? To tak, jakby zamawiać sondaż poparcia dla uniwersytetu lub innej instytucji.
- Dla, nazwijmy ją, Akcji Wyborczej Instytutu Myśli Państwowej.
- To chybione pytanie. Nie chcemy przekształcić się w żadną partię. Nie ma dziś miejsca na nową formację na scenie politycznej. W naszej deklaracji nie ma nic do czytania pomiędzy wierszami. Zresztą "po owocach ich poznacie".
- Andrzej Urbański, komentując powstanie Instytutu, ironizował, że żaden z inicjatorów nie wykazał się jak dotąd "szczególnie wybitną publicystyką, jeśli chodzi o myśl polityczną czy filozofię państwa".
- Nawet bardzo inteligentni ludzie, dostając się w orbitę PiS, zaczynają przemawiać językiem agresji. Wolę Andrzeja Urbańskiego zapamiętać od lepszej strony, którą on ma i którą ja znam. Mówienie czegoś takiego jest wprost niesmaczne, choćby wobec Leszka Moczulskiego, który jest przecież autorem jednego z najważniejszych opracowań historycznych o kampanii wrześniowej.
- Praca ekspertów jest droga. Kto za nią zapłaci?
- Wielu ludzi jest w stanie pracować za darmo, ze względu na to, że projekt nie ma charakteru partyjnego. Bieżącą działalność instytutu będziemy starali się finansować z pieniędzy ludzi, którzy zechcieliby go wesprzeć lub które sami włożymy. Finanse instytutu będą zupełnie jawne.
- Na jakich zasadach instytut będzie działał? Stowarzyszenia? Fundacji?
- Stowarzyszenia.
- Prowadziliście już jakieś wstępne rozmowy ze wspomnianymi w deklaracji założycielskiej środowiskami akademickimi lub biznesowymi?
- Myślę, że już niedługo wszystkich przekonamy o powadze naszej inicjatywy, jeśli chodzi o stronę merytoryczną. Nie jesteśmy elementem partyjnej palety w Polsce, dlatego nie boimy się żadnych kontaktów i możemy rozmawiać z każdym.
- Ktoś jeszcze orbituje w waszym kierunku? Jarosław Gowin? Radek Sikorski?
- Jestem pewien, że niebawem kolejne ważne osoby dołączą do naszej inicjatywy. Oczywiście nie mogę mówić w tej chwili o konkretnych nazwiskach.
- W deklaracji zaproponowaliście pod publiczną dyskusję kilka ważnych problemów. Chcecie m.in. poszerzenia kategorii obywatelstwa polskiego o potomków obywateli polskich.
- Ze względu na ogromny problem demograficzny w Polsce. Z jednej strony obserwujemy spadek liczby urodzeń, a z drugiej mnóstwo Polaków emigruje. Może warto skorzystać z potencjału polskości, jaki jest poza granicami naszego kraju. Podobne doświadczenia Niemców i Hiszpanów wskazują, że może to być korzystne. Oprócz tego trzeba się poważnie zastanowić, co zrobić, aby Polacy chcieli mieć dzieci.
- Jeden z ekspertów zespołu prof. Piotra Glińskiego zaproponował po tysiąc złotych miesięcznie na każde dziecko, aż do ukończenia 18. roku życia.
- Prof. Gliński od tego pomysłu szybko się odciął, a ekonomiści od razu policzyli, że jest to niewykonalne budżetowo. Ale ta propozycja padła w kontekście pewnej gry politycznej.
- Wasze pomysły nie będą tak traktowane?
- Nie, bo nie będziemy partią. Chcemy rzetelnej debaty o konkretnych sprawach. Np. o tym, kiedy Polska powinna wejść do strefy euro. Nie chodzi o to, żeby komuś dołożyć. Chcemy poznać i przedstawić realne konsekwencje konkretnych wyborów w tym zakresie. Kolejna sprawa to zmiany globalne. Za chwilę zostanie otwarta największa strefa wolnego handlu na świecie pomiędzy USA a Unią Europejską. Dlaczego nie rozmawiamy o szansach i strategiach dla Polski w tej strefie? To jest rozmowa o tym, jaka Polska ma być za dwadzieścia lat.
Michał Kamiński
Europoseł PJN