"Super Express": - Marszałek i wicemarszałkowie Sejmu przyznali sobie nagrody za pracę w minionym roku. W sumie 250 tys. zł, choć obiecywali na wyścigi, że przyznawania nagród samym sobie już nie będzie.
Michał Jach: - Marszałek Ewa Kopacz ma po prostu doświadczenie w takich sprawach. Kiedy pod koniec 2011 roku żegnała się z Ministerstwem Zdrowia, rozdała swoim urzędnikom w sumie pięć milionów złotych, choć wiadomo, w jakim stanie ta ekipa pozostawiła polską służbę zdrowia. Cóż to więc za wyzwanie rozdać teraz ćwierć miliona, co zrobiła teraz? Mimo że w 2012 roku liczba ustaw, czyli podstawowego owocu prac Sejmu, zdecydowanie odbiega od lat poprzednich. Premier Donald Tusk nieustannie podkreśla, że trzeba oszczędzać, wstrzymuje się wzrost wynagrodzeń... Na pewno marszałek Kopacz idzie tu wbrew tym zapowiedziom.
- Panie pośle, ale w tym gronie jest nie tylko marszałek Ewa Kopacz. Jest także poseł PiS Marek Kuchciński! O ile wiem, kiedy zapadła decyzja o rozparcelowaniu ćwierci miliona złotych, nie zgłosił votum separatum. Nie odrzucił tej nagrody z obrzydzeniem, ale wziął...
- Myślę, że w sytuacji wicemarszałka i członka Prezydium Sejmu wyłamanie się byłoby dużą niezręcznością. Osobą decydującą o wszystkim, klucz do tych decyzji leży jednak w rękach marszałek Ewy Kopacz i Platformy. Przecież to nie opozycja decyduje.
- Nagrodę Ewie Kopacz przyznali wicemarszałkowie. Po jednym z PiS, PO, PSL, SLD i Ruchu Palikota. Czy politykom opozycji wypada wziąć te pieniądze, skoro podkreślają, jak ciężko żyje się Polakom pod rządami Tuska? Będzie pan apelował, że nie wypada i powinni oddać te pieniądze na jakiś piękny cel?
- Wszelkie kwestie finansów publicznych, nawet tych drobnych z punktu widzenia budżetu państwa, należą jednak do rządzących. I nie zwracałbym się o to do opozycji, ale jednak do Platformy. Wszelkie pomysły i propozycje zmian, jakie zgłaszał PiS, były i są przez nich odrzucane a priori, bez dyskusji. O pieniądze pytajmy tych, którzy nimi rozporządzają.
Michał Jach
Poseł Prawa i Sprawiedliwości