"Super Express": - Coś pana zaskoczyło na konferencji posła Macierewicza?
Mjr Michał Fiszer: - Zaskoczyło mnie to, że nie powiedziano, iż to był zamach. Na pewno nie zdziwiły mnie tezy głoszone na konferencji. Były wcześniej znane. Wiele z tego, co padło z ust posła Macierewicza, jest prawdą. Problem polega na tym, że nieodpowiednio położono akcenty. Część zdarzeń uznano za decydujące, podczas gdy decydującymi nie były.
- Co pan ma na myśli?
- Chodzi m.in. o zdarzające się awarie radiokompasu. Samolot był jednak wyposażony także w GPS i to według niego prowadzono samolot, a radiokompas pełnił jedynie rolę pomocniczą.
- Czyli manipulowano faktami?
- Mamy raczej do czynienia z nadinterpretacją faktów. Fakty są jakie są, nie można z nimi dyskutować. Natomiast ich interpretacje są moim zdaniem błędne.
- Jednym z decydujących wydarzeń, które zdaniem posła Macierewicza doprowadziły do katastrofy, było rozdzielenie wizyt. Zgadza się pan?
- Dla mnie nie ma to znaczenia. Gdyby odbyła się tylko jedna, to nie doszłoby do katastrofy? Zabezpieczenie przez Rosjan obu wizyt było takie samo zarówno 7, jak i 10 kwietnia, czyli delikatnie mówiąc marne. Premierowi dopisało szczęście, bo akurat trafił na dobrą pogodę. Oczywiście, wokół wizyty prezydenta Rosjanie toczyli grę dyplomatyczną, ale moim zdaniem nie miało to wpływu na katastrofę.
- Poseł Macierewicz zwraca uwagę, że wieża kierowała dramatyczne apele do centrali w Moskwie, aby w związku z fatalnymi warunkami atmosferycznymi ta zezwoliła na skierowanie samolotu na inne lotnisko...
- Oczywiście, taka decyzja powinna była być podjęta i tu Macierewicz ma akurat rację. Zgadzam się również z tym, że były naciski na kontrolerów, aby zezwolić na lądowanie. Podejrzewam, że motywem Rosjan nie było doprowadzenie do katastrofy samolotu, ale próba uniknięcia protestów ze strony polskiej na odmowę lądowania w Smoleńsku.
- Jedną z ostrzejszych tez była ta o celowym wprowadzaniu polskich pilotów w błąd przez Rosjan. Taka interpretacja jest uprawniona?
- Nadal nie wiadomo, czy było to celowe działanie, ale faktem jest, że miało miejsce. Pilot jednak i tak nie słuchał poleceń kontrolerów i robił swoje.
- Mamy już trzy wersje wydarzeń - raport MAK, "białą księgę" Macierewicza oraz przecieki raportu Millera. Która z nich, pana zdaniem, okaże się najbliższa prawdy?
- Myślę, że raport Millera. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że będzie próbował wybielić z części odpowiedzialności członków rządu. W czasie przygotowań do lotu popełniono wiele błędów, za które winę ponoszą również instytucje państwowe. Nie wiem, na ile zostaną w tym raporcie łagodnie potraktowane. Tak czy siak będzie to najbardziej wiarygodny raport.
Mjr Michał Fiszer
Ekspert wojskowy, pilot, wykładowca Collegium Civitas