"Super Express": - Rozmawiamy tuż przed uroczystościami upamiętnienia 69. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Te obchody będą w jakiś sposób inne, bardziej wyjątkowe?
Michael Schudrich: - Każda rocznica jest wyjątkowa. Każdą trzeba odpowiednio upamiętnić, musimy pamiętać o tym ludobójstwie. Te obchody będą inne, bo oprócz byłych więźniów obozu przybyło do Polski około sześćdziesięciu posłów izraelskiego parlamentu. Trzeba pamiętać o Holocauście, ale też trzeba pamiętać, że to było tutaj, w Auschwitz. Widziałem, jak posłowie Knesetu rozmawiali ze starszą panią, która przeżyła Auschwitz. Chcieli usłyszeć jej historię. Ważne jest, żeby liderzy państwa izraelskiego mogli usłyszeć to bezpośrednio od tych, którzy przeżyli, bo w Izraelu jest wielu ludzi, którzy nie pochodzą z Polski, ale na przykład z Maroko lub Jemenu. Oni nie znają tych historii od krewnych, w ich rodzinach nie było doświadczenia Holocaustu. To jest niemal ostatni moment, żeby zetknąć się ze świadkami Zagłady.
- Kto jeszcze ma uświetnić uroczystości swoją obecnością?
- Spotkałem kilku posłów polskiego Sejmu, m.in. marszałkinię Wandę Nowicką, wicemarszałka Cezarego Grabarczyka i posła Marcina Święcickiego. Ale jest wielu więcej. Przyjechali też goście z USA. Musimy pamiętać, że Auschwitz to miejsce największego ludobójstwa w historii i jeśli chcemy naprawdę pamiętać o ofiarach Holocaustu, to musimy zapewnić, żeby już nigdy nie doszło do podobnej tragedii. Przeciwko jakiemukolwiek narodowi.
Przeczytaj: 69. rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz: Kneset przyjedzie do Krakowa
- Na pomysł zaproszenia posłów Knesetu wpadł Jonny Daniels, szef fundacji From the Depths.
- On jest bardzo młody, ma 27 lat. Pamiętam, jak siedem czy osiem miesięcy temu pytał mnie, co sądzę o tym pomyśle. Odpowiedziałem, że to bardzo dobry pomysł. Zresztą jak każdy, który przyczyni się do pamięci o Zagładzie. Powiedziałem mu, że nic nie traci, najwyżej się nie uda. Ale jeśliby się udało, to byłoby niesamowite. I udało się. Ważne jest też, że pamięć żyje w kolejnych już pokoleniach.
- Jonny Daniels w jednym z wywiadów mówił, że relacje między zwykłymi Izraelczykami i Polakami nie są najlepsze, bo są obciążone wieloma nieprawdziwymi stereotypami po obu stronach. Zgadza się pan z tym?
- Mam trochę inne zdanie. Relacje między liderami obu naszych państw są bardzo dobre. Idą w bardzo dobrym kierunku i to już zupełnie inny świat niż 20 czy nawet 10 lat temu. Problemem jest, że nie wszyscy jeszcze zmienili swoje nastawienie. To dotyczy obu stron
- i izraelskiej, i polskiej. Ale pamiętajmy, że upłynęło zaledwie dwadzieścia parę lat, od kiedy staramy się odbudować pozytywne relacje. Przed 1989 rokiem przez 50 lat nie było między Polakami i Żydami żadnych kontaktów. To trwa, potrzeba trochę czasu. Tak, nadal istnieją szkodliwe stereotypy, ale widać też ogromną zmianę na plus. Dla nas wszystkich oznacza to, że mamy co robić, musimy pracować, żeby te relacje były jeszcze lepsze.
- Za granicą w mediach zdarza się, że mówiąc o Auschwitz lub innych obozach, używa się określenia "polski obóz koncentracyjny". W Polsce takie słowa są bardzo źle odbierane. Miało być wydane specjalne oświadczenie przedstawicieli parlamentów obu krajów potępiające takie sformułowania.
Przeczytaj też: "Udało mi się to przeżyć i wyjść stąd nie przez komin, a na własnych nogach"
- Na szczęście nie mamy z nimi do czynienia bardzo często. Poza tym muszę zaznaczyć, że nie zdarza się, żeby mówił to któryś z przywódców Izraela lub żeby pisała coś takiego żydowska gazeta. Gdy w USA ktoś mówi o polskich obozach, od razu budzą się głosy sprzeciwu ze strony Polonii, ale bardzo głośno protestują też środowiska żydowskie. Polacy i Żydzi mają na ten temat wspólne zdanie, to jest kłamstwo. W jakiś sposób używanie określenia "polski obóz" to kłamstwo oświęcimskie.
Michael Schudrich
Naczelny Rabin Polski