"Super Express": - W procesie byłego premiera Islandii widzi pan chęć ukarania winnych za kryzys czy czysty populizm?
Michał Syska: - Myślę, że jest w tym wszystkiego po trochu. Przede wszystkim to jednak próba skanalizowania społecznego gniewu, bo kryzys, który uderzył w Islandię, wyjątkowo dał się we znaki Islandczykom. Swoje znaczenie ma również fakt, że przed sądem postawiła go rządząca obecnie ekipa. W szerszym kontekście, proces byłego premiera pokazał, jak słaba wobec globalnych rynków jest polityka na poziomie narodowym. Społeczeństwo za pomocą swoich polityków nie ma wpływu na światowe procesy gospodarcze.
- Wydaje się, że w tym przypadku były premier miał jednak szanse, żeby przynajmniej złagodzić skutki kryzysu, ale tego nie zrobił i za to wylądował na ławie oskarżonych.
- Oczywiście, mógł zrobić więcej i obecny rząd Islandii znacznie lepiej poradził sobie z kryzysem. Pojawia się tu jednak pytanie, czy kwestie prowadzonej polityki powinny być oceniane wedle kryteriów prawa karnego, jak w tym przypadku.
- Powinny?
- Fakt, że ów polityk nie podjął określonych decyzji, wynikało z jego złej woli czy przekonania o słuszności swojej decyzji? Niestety, dopiero po skutkach możemy oceniać, czy decyzje polityczne były dobre, czy złe. Dlatego obawiam się, że możemy zacząć stawiać przed sądem polityków za to, że w czasie ich kadencji wzrosło bezrobocie. Lepiej, żeby wyborcy decydowali o przyszłości polityków nad urną.
- Ale władza to nie tylko splendor, ale też odpowiedzialność.
- Musimy być bardzo ostrożni, żeby nie stawiać przed sądem za to, że dany przywódca realizował taką, a nie inną politykę, która skończyła się określonymi skutkami.
- Czyli pozostaje tylko symboliczne odsunięcie od władzy? Może to za mało?
- Oczywiście, łatwiej jest postawić przed sądem konkretnego polityka niż cały system. Tak samo w przypadku świata finansjery. Łatwiej wskazać na konkretną osobę, niż wytoczyć proces całemu współczesnemu kapitalizmowi. Pojawia się tu pytanie, czy pojedynczy premier ma narzędzia, żeby przeciwstawić się wynaturzeniom globalnego kapitału. Moim zdaniem, nie.
- Ograniczenia rozgrzeszają polityków?
- Nie. Ale niezwykle istotna jest tu kontrola społeczna. Jeżeli widać, że polityka jakiegoś gabinetu zmierza do katastrofy, wtedy trzeba się organizować, wywierać presję, dążyć do zmiany. Tak działa demokracja i musimy zaakceptować jej reguły.
Michał Syska
Dyrektor Ośrodka Myśli Społecznej im. F. Lassalle'a