"Super Express": - Z łamów "Wprost" powiało optymizmem. Skąd pomysł na akcję "Polska OK!"?
Michał Kobosko: - Inspiracją dla nas było EURO 2012. Piłka nożna to najbardziej demokratyczna gra świata, która wzbudza ogromne emocje. Ponieważ mistrzostwa będą oglądane na wszystkich kontynentach, jest to niepowtarzalna okazja, by pokazać Polskę jako kraj nowoczesny. Taki, który nie jest gorszy od innych. Pomyśleliśmy, że dołożymy do tego swoje pięć groszy, bo niezależnie od tego, jaki rząd rządzi, Polacy mają święte prawo być choć trochę z siebie dumni. Dlatego dołączyliśmy do numeru "Wprost" biało-czerwone naklejki "Polska OK!" i zachęcamy, by je naklejać na samochodach, w domach i biurach.
- Czy jednak my, dziennikarze, nie powinniśmy przede wszystkim mobilizować polityków do działania pokazując, co w państwie szwankuje i co trzeba naprawić, zamiast ich rozpieszczać?
- Nikogo nie będziemy rozpieszczać! Naszą rolą jest przede wszystkim pokazywać te rzeczy, które w kraju źle funkcjonują. Zastanówmy się jednak, czy bodźcem do działania nie może być również budowanie w Polakach dumy z Polski? Nie uprawiamy propagandy sukcesu. Chcemy tylko, żeby Polacy wreszcie pozbyli się kompleksów. Ciągle nie zdajemy sobie sprawy z sukcesu, jaki osiągnęliśmy po 1989 roku i jak dobrze jesteśmy odbierani za granicą. Dlatego w celu ich dowartościowania będziemy przytaczać w tygodniku relacje obcokrajowców, którzy zdecydowali się na życie w Polsce.
- Relacje kilku ludzi, którzy poznali w Polsce żony i pozostali tu na stałe, nie muszą od razu świadczyć o atrakcyjności Polski.
- Możemy opierać się na statystyce (gdzie liczby makroekonomiczne często fałszują rzeczywistość) albo słuchać ludzi. To pierwsze jest domeną rządu, my wolimy przyglądać się doświadczeniom obcokrajowców. Ich obserwacje są zupełnie inne niż nasze: obiektywne, bez kulturowych naleciałości i tradycyjnego polskiego pesymizmu. Mówią nam: tak, macie prawo być dumni z Polski. Jesteście kreatywni, dynamiczni i optymistyczni.
- Co jest źródłem tej przedsiębiorczości? Wydawałoby się, że w spadku po PRL pozostały nam cwaniactwo, zaściankowość, apatia...
- Polacy mają za sobą trwającą kilka wieków historię kombinowania. Pod zaborami musieliśmy się zdrowo natrudzić, żeby przechytrzyć narzuconą nam obcą administrację. Potem niezwykle szybki rozwój państwa w międzywojniu przerwała katastrofa wojny światowej. Gdyby nie ona, bylibyśmy dziś na podobnym poziomie cywilizacyjnym, co Francja czy zachodnia część Niemiec. W PRL zaś, żeby przetrwać, każdy kombinował, jak mógł. To wymagało zaradności, sprytu, kreatywności. I tak nam już zostało do dziś - z dobrymi i złymi tego konsekwencjami.
- I właśnie to czyni nas oryginalnymi w oczach obcokrajowców?
- Między innymi. Znamienne, że nazywają to elastycznością, bo specyficznego znaczenia słowa "kombinowanie" np. w języku angielskim po prostu nie ma. Na Zachodzie to zjawisko społeczne nigdy nie zaistniało w masowej skali. Tam zawsze wszystko ludziom ułatwiało dobrze zorganizowane i opiekuńcze państwo. Przepisy pomagają przedsiębiorcom, podczas gdy nasza biurokracja wciąż utrudnia im życie.
- Straszliwe doświadczenia historyczne to specyfika całej Europy Środkowej. Czy po 1989 roku Polska radzi sobie lepiej od jej postkomunistycznych sąsiadów?
- Nie da się na to odpowiedzieć w kilku zdaniach. Powołam się więc na własne doświadczenie. Często zdarza mi się wracać z nart do Polski przez Czechy. Tamtejsze miasteczka są ciche, szare, zaspane. Gdy dojeżdżam do granicy z Polską i jadę przez Śląsk, krajobraz zaczyna tętnić życiem. Wszyscy znamy ten mało estetyczny widok - mnóstwo banerów przy drogach, ogłoszenie na ogłoszeniu, absolutna kakofonia reklam rozmaitych sklepów, night clubów itp. Tu dopiero widać apetyt na życie, na karierę, na sukces! U naszych południowych braci ten przedsiębiorczy dynamizm jakby gdzieś się schował.
- Zachęcacie więc do bycia dumnym z Polski. Patriotyzm nie jest dziś słowem niemodnym, a nawet obciachowym?
- Nam nie przeszkadza to, że patriotyzm jest niemodny, ale bardziej to, że modny stał się absolutny antypatriotyzm. To efekt tego, że patriotyzm stał się zabawką w rękach polityków. Tematy związane z historią Polski zostały zawłaszczone głównie przez jedną partię i stały się elementem gry politycznej. My nie chcemy brać w niej udziału. Chcemy pokazać Polakom, że ci, co głoszą propagandę klęski, są w głębokim błędzie.
- Czyli kto?
- W tej chwili taką linię - opozycji totalnej - obrał niestety PiS. Gdy Tusk coś powie, Kaczyński automatycznie to neguje. Gdy rząd jest przeciwny bojkotowi Ukrainy, PiS natychmiast nawołuje do bojkotu. A przecież jeszcze nie tak dawno bracia Kaczyńscy dążyli do zbliżenia z Ukrainą i nieodstawiania jej na boczny tor. Teraz podobno prezes PiS zawiesza broń i apeluje o spokój na EURO. Liczę, że w tym wytrwa.
Michał Kobosko
Redaktor naczelny "Wprost"