Michał Karnowski

i

Autor: archiwum se.pl

Michał Karnowski: Donald jak Pinokio

2012-09-06 4:00

Kiedy naprawdę szef rządu się dowiedział o machlojkach Amber Gold?

"Super Express": - Satysfakcjonuje pana narracja premiera na temat sekwencji zdarzeń w sprawie Amber Gold?

Michał Karnowski: - Znów użył charakterystycznych dla siebie sformułowań, po które sięga, gdy chce nas przekonać, że jest święty i czysty. Mówi, że nieprzyzwoite jest sugerowanie, że on cokolwiek wiedział wcześniej - że sugerowanie tego jest świństwem. Tymczasem dziś wielce prawdopodobne jest, że notatka ABW w sprawie Amber Gold została dostarczona mu już w maju. Myślę, że nos premiera się wydłuża i staje się on coraz bardziej podobny do Pinokia.

- Nie ma alternatywy dla smutnej konstatacji, że jest kłamcą?

- Druga możliwość jest znacznie bardziej kompromitująca. Oznacza ona, że dostał notatkę, ale jej nie przeczytał. Już składał publicznie deklaracje, że nie jest ciekaw informacji służb. Dość lekce sobie waży tego typu informacje.

- A zatem?

- Dymisja powinna być natychmiastowa. Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby tego typu informacja dotyczyła zagrożenia terrorystycznego. Włos się jeży na głowie!

- Na szczęście chodziło o co innego.

- Zagrożenie ekonomiczne to również poważna sprawa. Informacja o zagrożeniu pieniędzy obywateli to nie jest zwykła informacja.

- Dla pesymisty szklanka jest w połowie pusta, dla optymisty w połowie pełna...

- Na te braki nie da się spojrzeć okiem optymisty.

- Jest źle albo jeszcze gorzej?

- Nie inaczej. Podsumujmy: premier albo okłamał posłów i resztę obywateli, mówiąc, że nie posiadał wiedzy, albo dostaje informacje i ich nie czyta.

- Komisji śledczej nie będzie. Chyba już po sprawie.

- Nie. To ten rodzaj sytuacji, gdy zapanowanie nad wyciekiem informacji jest trudne. Mamy do czynienia ze splotem interesów i konfliktów biznesowych. W szeregach służb państwowych są również osoby uczciwe i one mogą czuć duży żal do premiera za to, że kłamie lub nie wypełnia swoich funkcji. Tej sprawy nie da się zamieść pod dywan, bo obywatele ponieśli za duże realne straty i za bliskie są związki z obozem władzy - zwłaszcza z gdańską Platformą. Zdjęcie panów z PO ciągnących w żółtych kombinezonach samolot OLT Express sporo o tej sprawie mówi. Toporne metody wyciszenia tej sprawy - chociażby przez procesy sądowe i zakaz pisania o Michale Tusku - mogą przynieść odwrotny efekt.

- Premier jest tylko człowiekiem. Rządzi nie sam, lecz organizuje pracę kilkunastu osób, z których każda koordynuje prace kilkudziesięciu osób, z których każda ma pod sobą setki osób... a na dole tej piramidy są tysiące urzędników i funkcjonariuszy. Premier nie może biegać z notatką od drzwi do drzwi i od biurka do biurka. Ma od tego ludzi.

- Proszę zauważyć, że tej chorej logiki nie stosujemy - i słusznie! - do żadnego innego elementu naszego życia. Jeżeli w jakimś szpitalu operacja nie uda się z winy lekarzy, to jednak pytamy o odpowiedzialność dyrektora. Jeżeli któryś z dziennikarzy "Super Expressu" popełni w tekście poważny błąd, to nikt nie będzie się zasłaniać tym, że redaktor naczelny nie jest w stanie się roztroić i zapanować nad wszystkim. Przy ataku na Pearl Harbor też bezpośrednio zawiódł ktoś na niskim szczeblu US Army, ale jest powszechne uczucie, że to ówczesne kierownictwo amerykańskie nie dostrzegło zagrożenia. Odpowiedzialność polityczna osób sprawujących funkcje kierownicze jest oczywistością w naszej cywilizacji - w rzeczywistości rynkowej i w rzeczywistości demokratycznej. Jeżeli rezygnujemy z niej, to w ogóle zamknijmy tę budę. Jeżeli to kwestionujemy, dajmy sobie spokój z zabawą w państwo, bo to znaczy, że premier jest kwiatkiem. Ale jeżeli jednak to wszystko jest dla nas ważne, to trzeba zadać wiele pytań: na ile premier był świadomy, czy dopuścił się zaniechań, czy dobrał odpowiednich współpracowników.

Michał Karnowski

Publicysta "Uważam Rze" i wpolityce.pl