Michał Karnowski

i

Autor: archiwum se.pl

Michał Karnowski: Dążył do oczyszczenia państwa z patologii

2012-04-11 4:00

Dwa lata po śmierci Lecha Kaczyńskiego jego prezydenturę ocenia publicysta Michał Karnowski

"Super Express": - Czy dwa lata po katastrofie smoleńskiej możemy już ocenić prezydenturę Lecha Kaczyńskiego bardziej obiektywnie?

Michał Karnowski: - Śmierć na służbie czy pogrzeb na Wawelu na pewno wpływają na ocenę tej prezydentury, ale myślę, że ona się broni niezależnie od tego. Co więcej, dziś w Europie widać bardziej niż parę lat temu kres epoki spokoju i "końca historii". Mamy początek nowego, groźnego dla Polski etapu, gdy coraz bardziej rosną ambicje Niemiec, w Rosji władzę przejmuje postkagiebowski beton i oba państwa dogadują się ponad naszymi głowami. Kaczyński dostrzegał to wcześniej i znalazł odpowiedź - budowę silnego frontu małych państw regionu, które wspólnie mogą wywierać presję na tamte.

- Idea ciekawa, ale czy się sprawdziła? W końcu to Kwaśniewski na Ukrainie, a nie Kaczyński w Gruzji brał udział w negocjacjach kończących oba kryzysy.

- Mógłbym powiedzieć złośliwie, że to Gruzja jest wciąż niezależna od Rosji i dużo bardziej demokratyczna niż Ukraina, gdzie do więzienia wsadza się byłych premierów. Zatem to Kaczyński okazał się bardziej skuteczny. Pamiętajmy też, że Kwaśniewski miał wsparcie wszystkich sił politycznych w kraju, łącznie z PiS...

- Bo demokratyczna Ukraina jawiła się jako wspólna sprawa Polski?

- Właśnie. Tymczasem obóz Platformy w krytycznym momencie wojny w Gruzji opóźnił prezydencki samolot. Właśnie wtedy "obudzony" przez Kaczyńskiego Nicolas Sarkozy pierwszy przyjechał do Gruzji. Pełniący prezydencję w UE francuski minister Kouchner w ogóle nie widział powodu, by przerywać urlop na jachcie. Zrobił to dopiero po tym, jak liderzy państw regionu pod przewodnictwem Kaczyńskiego zaalarmowali świat, że w Gruzji odbywa się nowe "Monachium", czyli zdrada Zachodu w obliczu agresji potężnego państwa na dużo słabsze.

- Jak Lech Kaczyński wypada na tle innych prezydentów?

- Godnie. W porównaniu do "dekoracyjnej" prezydentury Komorowskiego Kaczyński podejmował szereg dynamicznych, celowych i często skutecznych działań. Jego prezydentura nie była też obciążona cieniem tajnych współpracowników PRL w kancelarii ani skąpana w postkomunistycznym sosie układów i powiązań biznesowych. Kaczyński dążył do oczyszczenia państwa z naleciałości tych patologii. Pogląd, jakoby Polska była w stadium pośrednim między komunizmem a demokracją, bywa wyśmiewany. Ale w Rosji czy na Ukrainie taka hybryda jest oczywista, świetnie funkcjonuje do dziś. Również w Polsce trudno zaprzeczyć wpływom oligarchii biznesowych na politykę.

- Mówi się też, że była to prezydentura słabego człowieka, który nie umiał wyjść z cienia brata. Bliźniactwo związywało ręce Lechowi, musiał dla Jarosława sygnować niechciane projekty, np. IV RP.

- Lata 2005-2007 pełne były oczywiście ukrytych i oficjalnych konfliktów między braćmi. Ale to byli samodzielni politycy. Mieli inne otoczenia. Dowód - gdy Lech Kaczyński zginął, jego stronnicy odeszli z PiS, bo wiedzieli, że z Jarosławem łączy ich dużo mniej.

- A jakieś słabości tej prezydentury?

- Miewał złe oko do ludzi. Zbyt często zmieniał szefów kancelarii, źle dobierał PR-owców. W rezultacie intrygi zewnętrzne zabierały trochę energii tej prezydenturze.

Michał Karnowski

Publicysta "Uważam Rze"