Michał Kamiński

i

Autor: archiwum se.pl

Michał Kamiński: Wipler z szansą na sukces

2013-06-05 4:00

Politycy komentują odejście Przemysława Wiplera z PiS

"Super Express": - Przemysław Wipler zdecydował się odejść z PiS w momencie, kiedy partia trzyma się mocno, a Platforma z sondażu na sondaż traci poparcie. Odwaga czy lekkomyślność?

Michał Kamiński: - Umówmy się, że PO traci w sondażach, ale PiS nic nie zyskuje. Tkwi w tym samym miejscu, z mniej więcej tym samym procentem poparcia. Nadal więc nie mają szans na rządzenie krajem, bo z 30 proc. niewiele da się samodzielnie ugrać. Wydaje mi się, że Wipler zdaje sobie sprawę, iż ta formuła PiS, którą od dłuższego czasu lansuje Jarosław Kaczyński, po prostu się wyczerpała i niewiele można z tą partią w Polsce zmienić, jeśli ma się takie ambicje. W zasadzie podzielił mój los - człowieka, który wierzył, że PiS to sensowna partia, ale w końcu się nią rozczarował.

- Wipler miał jednak większe szanse wpłynąć na rzeczywistość w partii mającej 30 proc. poparcia, niż tworząc własną formację, która może podzielić los innych efemerycznych bytów na prawicy i nawet nie wejść do parlamentu.

- Jeżeli chce sam budować nową siłę, to trzeba przyznać, że to zadanie bardzo ambitne.

- Doświadczenie podpowiada, że nawet z rodzaju misji niewykonalnej.

- Z faktu, że przez ostatnie kilka lat nikomu się nie udało stworzyć nowej formacji prawicowej, nie wynika jeszcze, że to się w końcu nie uda. Na tej samej zasadzie można by powiedzieć, że nie latalibyśmy dziś samolotami, bo zrażeni pionierzy w końcu darowaliby sobie próby. Jeśli wrócimy do początku naszej rozmowy, to łatwo wysnuć wniosek, że Polacy coraz bardziej zmęczeni są PO-PiS-em. Nie przenoszą jednak swoich sympatii na istniejące formacje. Może to więc oznaczać, że jest miejsce na coś nowego.

- I to Przemysław Wipler ma szansę tę lukę wypełnić?

- Proszę wziąć pod uwagę, że poseł Wipler nie jest jedyną osobą, która znalazła się poza systemem politycznym, którym trzęsie Kaczyński z Tuskiem. Rośnie liczba osób, które funkcjonują poza nim. Platforma i PiS wypluwają z siebie indywidualności, ponieważ ludzi, którzy chcą coś robić i mają swój pogląd na różne sprawy po prostu się karze.

- Myśli pan, że te indywidualności mogą stworzyć silną listę silnych osobowości?

- Wydaje mi się, że czas wodzowskich partii w polskiej polityce się kończy. Czas, żeby coraz bardziej przypominała ona Zachód, gdzie partie polityczne są normalnymi demokratycznymi organizacjami zrzeszającymi ludzi, którzy nie muszą się ze sobą we wszystkim zgadzać. Szanują siebie nawzajem i chcą wspólnie realizować różne cele, a nie przypominać dzikie plemiona, które nawzajem się wyniszczają.

- Na czym dziś można budować poparcie dla nowych inicjatyw? Przemysław Wipler ma pomysł, żeby radykalnie zmniejszyć udział państwa w życiu jednostek, obniżyć podatki i odchudzić wydatki państwa. Mam pewną wątpliwość, czy Polacy, których uderza się co i rusz nowymi liberalnymi rozwiązaniami w rodzaju umów śmieciowych, pójdą za człowiekiem, który taki system kocha, lubi i szanuje. Może to hasła socjalne dziś przyciągają do partii?

- Z jednej strony abdykacja państwa z udziału w gospodarce i życiu społecznym jest mitem, a z drugiej wielu przedsiębiorczych Polaków na własnej skórze doświadcza barier, które stawia przed nimi biurokracja. Między tymi skrajnościami jest przestrzeń dla rozsądnego programu politycznego, który byłby atrakcyjny dla wielu wyborców i mógłby im przynieść wiele dobrego.

- Na ile znam poglądy posła Wiplera, który wychował się politycznie w UPR, a dojrzewał przy Centrum im. Adama Smitha, nie ma u niego miejsca na umiarkowanie. Jest rodzajem zdolnego i znającego się na rzeczy, ale jednak radykała ekonomicznego. To się może komuś spodobać?

- Poseł Wipler kandydował jednak z PiS i się pod jego umiarkowanym programem gospodarczym podpisał. Nie widzę powodu, żeby miał teraz zmieniać swoje podejście do gospodarki.

Michał Kamiński

Niezależny europoseł. Były polityk PiS