Michał Kamiński: O nic PO nie proszę

2012-11-19 3:00

Eurodeputowany Michał Kamiński dla "Super Expressu".

"Super Express": - Zróbmy eksperyment. Wcielam się w pana dawnego kolegę z PiS i mówię tak: Michale, zdradziłeś nas dla pieniędzy, bo najpierw się pogniewałeś w 2010 roku, odszedłeś, a teraz robisz wszystko, żeby zarobić w PO i tam zaistnieć. Dlaczego?

Michał Kamiński: - Po prezydenckiej kampanii wyborczej Jarosława Kaczyńskiego, w której zdobył 47 proc. głosów, ogłosił on, że ta kampania była do bani. Takie stwierdzenie jeszcze bym zniósł, ale Kaczyński powiedział też, że strategia zakopywania podziałów była niepotrzebna. Kiedy Jarosław Kaczyński mówił "zakończmy wojnę polsko-polską", przynosiło mu to w każdym tygodniu nowych wyborców, którzy chcieli, żeby to, co dobre w programie PiS, było realizowane.

- Dalej jestem pana kolegą z PiS. I mówię: Michale, Kluzik-Rostkowska zostawiła cię i poszła do PO. Będziesz następną osobą w PO? Zrobisz to dla pieniędzy i kariery?

- Jeżeli chciałbym być w polityce dla kariery i pieniędzy, nie wychodziłbym z PiS. Musiałbym tylko opowiadać teraz w wywiadach, że wierzę w zamach. A wie pan, mam taką wyobraźnię, że przebiłbym ich wszystkich, potrafiłbym jeszcze fajniejsze historie powymyślać (śmiech).

- W 2008 r. mówił pan: "Kieszonkowi politycy PO mogą na razie dokonywać tylko takich kieszonkowych zamachów stanu, że zabierają prezydentowi samolot, by nie poleciał". Powiedziałbyś dzisiaj, Michale - dalej jestem kolegą z PiS - o prezydencie i premierze, że to kieszonkowi politycy?

- Kłótnie o samolot z prezydentem to nie najjaśniejsza karta PO. Lech Kaczyński był traktowany bardzo niesprawiedliwie. I tak, jak wtedy domagałem się szacunku dla polskiego prezydenta, mówiąc, że można się z nim nie zgadzać, ale trzeba mu okazywać szacunek, tak dziś mówię, że domagam się szacunku przy prawie do krytykowania obecnego prezydenta. Przecież wygrał w demokratycznych wyborach.

- Na marsz z prezydentem pan się wprosił, żeby zaistnieć?

- Nie wprosiłem się. Minister Michałowski zaprosił mnie do wzięcia w nim udziału. Nie wychodziłem z żadną inicjatywą. Zgodziłem się tylko na zaproszenie ze strony kancelarii. Cieszę się, że mogłem razem z prezydentem RP uhonorować wielkiego Polaka, jakim był Dmowski.

- Jest sobie Roman Giertych - LPR, narodowiec, jest sobie Michał Kamiński - człowiek PiS i konserwatysta, jest sobie Tomasz Wołek - też prawicowiec i konserwatysta. Ci wszyscy ludzie, może zagrożeni tym, że nie wiadomo, co będzie się działo z ich karierami i pieniędzmi, zmieniają swoje poglądy.

- Giertych akurat dla pieniędzy nic nie musi robić, bo jako mecenas jest bardzo bogatym człowiekiem. Swoją karierę postawiłem pod znakiem zapytania, odchodząc z PiS. Miałem pewne miejsce w partii, która z całą pewnością do następnych parlamentów będzie się dostawać, i dla kariery mogłem w niej zostać. A od PO nic nie dostałem i o nic PO nie proszę.

- Założy pan nową partię z Giertychem?

- Nie sądzę, żebym zakładał nową partię.

- Ale są takie pogłoski.

- A wie pan dlaczego? Ludziom ze świata polityki trudno przyjąć, że ktoś nie kieruje się taką logiką jak oni sami. Dla kogoś, kto myśli tylko o tym, żeby być w następnym parlamencie, każdy ruch innego człowieka jest oceniany z tej perspektywy. A przecież dziś wszystko wskazuje na to, że za dwa lata nie będzie mnie w polityce.

- Co wtedy?

- Będę kupował "Super Express" i czytał o tym, co się dzieje w polityce i na świecie.